Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/574

Ta strona została skorygowana.

PANI ELVSTED (z tajemną trwogą). A zatém, panie Lövborg — czekam tutaj na pana.
LÖVBORG (z kapeluszem w ręku). Ma się rozumiéć, łaskawa pani.
BRACK. A zatém, panowie, idzie nas wesoła drużyna i mam nadzieje, że się zabawimy, jak twierdziła pewna piękna pani.
HEDDA. Ach! gdyby owa piękna pani mogła tam być niewidzialną.
BRACK. Dlaczegoż niewidzialną?
HEDDA. Ażeby usłyszéć niektóre wasze koncepta we właściwéj formie, panie radco.
BRACK (śmieje się). Tegobym pieknéj pani nie radził.
TESMAN (śmiejąc się także). Doprawdy, paradną jesteś, Heddo.
BRACK. No, żegnamy panie. Adieu.
LÖVBORG (na wychodném). A zatém o dziesiątéj!

(Brack, Lövborg i Tesman wychodzą przez przedpokój. Jednocześnie Berta wnosi zapaloną lampę i stawia ją na stole w salonie i wychodzi).



SCENA DZIESIĄTA.
HEDDA, PANI ELVSTED.

PANI ELVSTED. (chodzi niespokojnie po pokoju). O Heddo! Heddo! co z tego będzie?
HEDDA. Przyjdzie o dziesiątéj. — Widzę go już, z wieńcem winogradu na czole, rozpłomieniony i śmiały.
PANI ELVSTED. Gdyby tylko tak było.
HEDDA. Widzisz. To będzie dowód, że znowu potrafi nad sobą panować. I wtedy na całe życie będzie bezpieczny.
PANI ELVSTED. O Boże! byle tylko powrócił takim, jak mówisz.
HEDDA. Wróci takim, nie innym. (Wstaje i idzie ku niéj). Wątp o nim, ile chesz, ja w niego wierzę i oto będzie próba.
PANI ELVSTED. Coś się w tém kryje, Heddo?
HEDDA. Masz słuszność. Chcę raz jeden w życiu miéć wpływ na los człowieka.
PANI ELVSTED. Alboż go nie masz?
HEDDA. Nie mam — i nie miałam nigdy.
PANI ELVSTED. A na los twego męża?
HEDDA. To téż byłoby warte trudu. O, gdybyś rozumiała, jak jestem biedną, a ty mogłabyś być bogatą. (Ściska ją namiętnie). Zdaje mi się żebym ci jeszcze opaliła włosy.
PANI ELVSTED. Puść mnie, puść mnie, Heddo, ja się ciebie boję.