Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/576

Ta strona została skorygowana.
AKT III.
Ten sam pokój w domu Tesmanów. Firanki są pospuszczane wszędzie i we drzwiach szklanych, na stole pali się lampa przyćmiona abażurem. W piecu, którego drzwiczki są otwarte, resztki ognia.

SCENA PIERWSZA.
PANI ELVSTED, HEDDA, potém BERTA. Pani Elvsted obwinięta w gruby szal, siedzi przytulona do pieca na fotelu, nogi ma wsparte na podnóżku. Hedda ubrana śpi na kanapie przykryta kołdrą.

PANI ELVSTED (podnosi się po chwili, nasłuchuje, potém znużona opada na fotel, skarżąc się cicho). Jeszcze go niéma! O Boże! O Boże! Jeszcze go niéma!
BERTA (z listem w ręku wchodzi ostrożnie przez przedpokój).
PANI ELVSTED (podnosi się i pyta cicho). Czy tu kto był?
BERTA (cicho). Teraz, jakaś dziewczyna list przyniosła.
PANI ELVSTED (szybko wyciągając rękę). List! dajże go.
BERTA. Nie, pani, to do pana doktora.
PANI ELVSTED. Tak?..
BERTA. Przyniosła go służąca panny Tesman, kładę go tu, na stole.
PANI ELVSTED. Dobrze.
BERTA (kładzie list). Trzeba tę lampę zgasić — kopci.
PANI ELVSTED. Zgaś ją, niedługo się rozwidni.
BERTA (gasi lampę). Proszę pani, już dzień.
PANI ELVSTED. Dzień jasny, a jeszcze go niéma.
BERTA. O mój Boże, spodziewałam się odrazu, że tak będzie...
PANI ELVSTED. Spodziewałaś się?
BERTA. Tak, skoro tylko zobaczyłam, że znowu jest wmieście i poszedł z panami. O tém dawniéj dość można było się nasłuchać.