Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/577

Ta strona została skorygowana.

PANI ELVSTED. Nie mów tak głośno, obudzisz panią Tesman.
BERTA (patrzy na sofę i wzdycha). Dobry Boże! niechaj śpi biedaczka. Może dołożyć do pieca?..
PANI ELVSTED. Jeśli chodzi o mnie, dziękuję.
BERTA. No, dobrze. (Wychodzi cicho przez przedpokój).


SCENA DRUGA.
PANI ELVSTED i HEDDA.

HEDDA (budzi się na odgłos zamykanych drzwi i ogląda się wkoło). Co to jest?
PANI ELVSTED. Tylko służąca.
HEDDA (ogląda się). Ach! tutaj... Przypominam sobie. (Podnosi się, siada na kanapie, wyciąga się i przeciera sobie oczy). Czy to późno, Theo?
PANI ELVSTED (patrzy na zegarek). Po siódméj.
HEDDA. Kiedy mąż wrócił?
PANI ELVSTED. Nie wrócił jeszcze.
HEDDA. Jakto, wcale nie wrócił do domu?
PANI ELVSTED. Nikt jeszcze nie przyszedł. (Wstaje).
HEDDA. A myśmy czuwały i czekały do czwartéj.
PANI ELVSTED (łamiąc ręce). Ach! jak ja na niego czekałam!..
HEDDA (ziewa i mówi z ręką na ustach). Ach! tak, mogłyśmy sobie tego oszczędzić.
PANI ELVSTED. Przynajmniéj spałaś trochę.
HEDDA. Tak, nawet spałam doskonale. A ty?
PANI ELVSTED. Nie zmrużyłam oka. Nie mogłam zasnąć. To było niepodobieństwem.
HEDDA (wstaje z kanapy i zbliża się do niéj). Nie masz powodu się niepokoić. Widzę, jak się złożyło.
PANI ELVSTED. Cóż sądzisz? Czy możesz mi to powiedziéć?
HEDDA. Naturalnie, wieczór u radcy przeciągnął się bardzo długo.
PANI ELVSTED. Niezawodnie. Jednak pomimo to...
HEDDA. A wówczas mąż nie chciał wracać do domu, ażeby nie dzwonić i nie budzić wśród nocy. (Śmieje się). Może téż nie miał ochoty pokazywać się tak, zaraz po wesołéj hulance.
PANI ELVSTED. Ależ moja droga, gdzieżby poszedł?
HEDDA. Do ciotek naturalnie, tam się wyśpi, ma tam przecież jeszcze swój dawny pokój.
PANI ELVSTED. Nie, tam go niéma, bo tylko co przyniesiono do niego list od panny Tesman. Oto tam leży.
HEDDA. Tak? (Patrzy na adres listu). Rzeczywiście, to pismo ciot-