Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/582

Ta strona została skorygowana.
(Berta wychodzi).

HEDDA (szepcze żywo). Rękopism Jörgenie. (Zdejmuje go z krzesła).
TESMAN. Daj mi go.
HEDDA. Nie, nie, ja ci go schowam. (Idzie do biurka i kładzie go między książkami).
TESMAN (w pośpiechu nie może znaleść rękawiczek).


SCENA SZÓSTA.
Poprzedni, RADCA BRACK wchodzi z przedpokoju.

HEDDA (kłaniając mu się). Prawdziwy z pana ranny ptaszek.
BRACK. Nieprawdaż? (do Tesmana). Jakto, pan już wychodzi?
TESMAN. Muszę koniecznie iść do ciotek. Wystaw pan sobie, biedna chora jest umierająca.
BRACK. Czy być może? Niechże ja pana nie zatrzymuję w takiéj chwili.
TESMAN. Rzeczywiście biedz muszę. Żegnam, żegnam. (Wychodzi śpiesznie przez przedpokój).


SCENA SIÓDMA.
HEDDA i RADCA BRACK.

HEDDA (zbliżając się do Radcy). Dzisiejszéj nocy było u pana więcéj niż wesoło.
BRACK. Ja, pani, nie przebrałem wcale miary.
HEDDA. Pan także nie.
BRACK. Jak pani widzi, ale cóż pani mąż opowiadał?
HEDDA. Tylko nudziarstwa, o jakiejś kawie, którą pili.
BRACK. Dowiedziałem się już o téj kawie, ale zdaje mi się, że Lövborg do niéj nie należał?
HEDDA. Nie, jeszcze wprzódy odprowadzili go do domu.
BRACK. I mąż pani go odprowadził?
HEDDA. Nie, kilku innych, jak mi mówił.
BRACK (z uśmiechem). Jörgen jest prawdziwą dobrą duszą, pani Heddo.
HEDDA. Prawdziwie dobrą. Ale czy się co kryje po za tą uwagą?
BRACK. No tak.