czeństwo, do którego należymy oboje, byłoby odebrało cios bolesny, gdyby firma Bernick’ów upadła.
PANNA HESSEL. Czy to także przez wzgląd na społeczeństwo wiernym pozostałeś kłamstwu przez lat piętnaście?
BERNICK. Kłamstwu?
PANNA HESSEL. Czy Betty wié o tém wszystkiém, co miało miejsce wprzódy, w czasie twojego z nią stosunku?
BERNICK. Dlaczegóż miałem ranić bez potrzeby tą świadomością jéj uczucia?
PANNA HESSEL. Bez potrzeby, mówisz? No tak, jesteś przecie przemysłowcem, musisz się znać na tém, co potrzebne. Posłuchaj mnie jednak z kolei, Ryszardzie, ja także chcę mówić spokojnie i chłodno. Powiedz mi, czy jesteś prawdziwie szczęśliwy?
BERNICK. W stosunkacch rodzinnych?
PANNA HESSEL. Tak.
BERNICK. Jestem szczęśliwy, Lono. Nie darmo poświęciłaś się dla mnie. Mogę nawet powiedzieć, że szczęście moje zwiększało się z każdym rokiem. Betty jest dobrą i uległą, a z biegiem czasu nauczyła się stosować do moich pojęć.
PANNA HESSEL. Hm!
BERNICK. Dawniéj miała pełno przesadnych wyobrażeń o miłości, nie mogła pogodzić się z tą myślą, że jéj gwałtowna namiętność musi się czasem przemienić w spokojną przyjaźń.
PANNA HESSEL. A teraz się z tém pogodziła?
BERNICK. W zupełności. Możesz sobie przecież wyobrazić, że moje usposobienie musiało w codzienném życiu swój wpływ na nią wywrzéć. Ludzie muszą koniecznie swoje wymagania przystosowywać jedni do drugich, chcąc zająć właściwe miejsce w społeczeństwie. Betty pomału przyszła do tego przekonania i dlatego to nasz dom jest teraz prawdziwym wzorem dla współobywateli.
PANNA HESSEL. Ale ci współobywatele nie wiedzą o twoich kłamstwach.
BERNICK. Moich kłamstwach!
PANNA HESSEL. O tych kłamstwach, któremi żyłeś przez lat piętnaście!
BERNICK. Cóż ty tak nazywasz?
PANNA HESSEL. Kłamstwa! potrójne kłamstwa! Naprzód względem samego siebie, potém kłamstwo względem Betty a wreszcie względem Jana.
BERNICK. Betty nigdy nie żądała wyznań odemnie.
PANNA HESSEL. Bo nie wiedziała o niczém.
BERNICK. I ty nie będziesz ich wymagać przez wzgląd na nią.
PANNA HESSEL. Naturalnie. Potrafię znosić żarty, mam silne barki.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.