Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/592

Ta strona została skorygowana.

HEDDA. Nie, pisał tylko, bym go tak prędko nie oczekiwała. Ale siadajże pani.
PANNA TESMAN. Dziękuję ci, najdroższa Heddo, chętniebym to uczyniła, gdybym tylko czas miała. Muszę jednak ją ubrać, przystroić, ażeby poszła do grobu, jak należy.
HEDDA. Czy mogę być w czém pomocną?
PANNA TESMAN. Nie myśl o tém nawet, takie rzeczy do ciebie nie należą, nie trzeba nawet o nich myśléć, przynajmniéj teraz.
HEDDA. Co do myśli... nad niemi panować nie można.
PANNA TESMAN (nie zważając). Mój Boże, tak to na świecie. U mnie w domu szyć będziemy śmiertelną szatę dla Ryny, a tutaj zapewne będzie wkrótce także szycie, ale dzięki Bogu, będzie to zupełnie co innego.


SCENA DRUGA.
POPRZEDNI, TESMAN wchodzi przez przedpokój.

HEDDA. Dobrze, żeś przyszedł w końcu.
TESMAN. Jesteś tu z Heddą, ciociu Julu.
PANNA TESMAN. Miałam właśnie odchodzić, drogi chłopcze. Czyś się zajął tém wszystkiém, coś mi obiecał?
TESMAN. Lękam się, doprawdy, czym przynajmniéj połowy nie zapomniał. Jutro znów do ciebie przybiegnę, bo dzisiaj głowę mam tak skłopotaną, że myśli zebrać nie umiem.
PANNA TESMAN. Ależ, drogi Jörgenie, nie trzeba brać rzeczy w ten sposób.
TESMAN. Jakto?
PANNA TESMAN. W boleści trzeba się radować z tego, co się stało, jak ja to czynię.
TESMAN. Myślisz o ciotce Rynie.
HEDDA. Pani czuć się będzie bardzo samotną?
PANNA TESMAN. Tak będzie niezawodnie z początku, ale mam nadzieję, że to długo nie potrwa i że pokoik nieboszczki nie pozostanie pusty.
TESMAN. Co? Kogoż tam ciocia chcesz umieścić?
PANNA TESMAN. Ach! niestety, znajdzie się zawsze jaka biedna chora, potrzebująca starań i opieki.
HEDDA. Chce pani rzeczywiście brać znowu na siebie krzyż taki?
PANNA TESMAN. Krzyż! Dziecko, niech ci Bóg przebaczy. To przecież nie krzyż żaden.
HEDDA. A jeśli to byłaby osoba zupełnie obca?