PANNA TESMAN. O! z choremi zaprzyjaźnić się łatwo, a mnie tak bardzo potrzeba istoty, dla któréjbym żyć mogła. A także Bogu dzięki i tu w domu zdarzyć się może to i owo, przy czém stara ciotka byłaby przydatną.
HEDDA. Nie mówże pani o nas.
TESMAN. Pomyśl tylko, jakby nam dobrze było we troje w razie gdyby...
HEDDA. Gdyby co?
TESMAN (niespokojnie). No nic. Miejmy nadzieję, że to się zrobi.
PANNA TESMAN. No, no. Wy dwoje macie zapewne wiele sobie do powiedzenia. Może téż Hedda z czém ci się zwierzy, Jörgenie. Bywajcie zdrowi. Muszę śpieszyć do domu, do Ryny. (zwraca się do drzwi). Mój Boże, jak mi się to dziwném wydaje. Teraz Ryna jest jednocześnie razem ze mną i z nieboszczykiem Janem.
TESMAN. Ach! tak, ciociu Julu. (Panna Tesman wychodzi przez przedpokój).
HEDDA (spogląda zimno i badawczo na Tesmana). Zdaje mi się doprawdy, że ta śmierć więcéj dotknęła ciebie niżeli ją.
TESMAN. To nietylko ta śmierć. Jestem bardzo zaniepokojony Eilertem.
HEDDA (szybko). Czy zaszło z nim co nowego?
TESMAN. Zabiegłem do niego po obiedzie, ażeby mu powiedzieć, żem znalazł rękopism.
HEDDA. I cóż, czyś go zastał?
TESMAN. Nie było go w domu. Potém spotkałem panią Elvsted i ona mi mówiła, że tu był dziś rano.
HEDDA. Tak, zaraz po twojém odejściu.
TESMAN. I podobno powiedział, że podarł rękopism. Czy tak?
HEDDA. Tak sądził.
TESMAN. Mój Boże, musiał być całkiem nieprzytomny. Zapewne skoro był w takim stanie, nie oddałaś mu rękopismu, Heddo?
HEDDA. Nie, nie oddałam.
TESMAN. Aleś mu przynajmniéj powiedziała, że go tu mamy.
HEDDA, Nie (szybko). Możeś mówił to pani Elvsted?
TESMAN. Nie mówić jéj tego nie chciałem. Jemu samemu jednak powinnaś była powiedziéć. Pomyśl tylko, jak musi być zgryziony. Daj mi rękopism. Zaraz do niego pobiegnę. Gdzież go masz?