HEDDA (zimna i niewzruszona, opierając się na fotelu). Nie mam go już.
TESMAN. Nie masz go już? Cóż to ma znaczyć na Boga!
HEDDA. Spaliłam go — w całości.
TESMAN (przerażony). Spalony! Rękopism Eilerta spalony!
HEDDA. Nie krzycz tak. Służąca mogłaby cię usłyszéć.
TESMAN. Spalony! Wielki Boże! Nie, to niepodobna.
HEDDA. A przecież tak jest.
TESMAN. Czy ty wiesz sama, Heddo, coś uczyniła? Jest to zniszczenie przedmiotu, pomyśl tylko. Spytaj się radcy prawnego, on ci dopiero powie.
HEDDA. Byłoby najrozsądniéj, gdybyś o tém nie mówił ani z radcą prawnym ani z nikim innym.
HEDDA. Jak mogłaś uczynić rzecz tak niesłychaną? Skąd ci to przyszło? Odpowiedz mi przynajmniéj.
HEDDA (tłumiąc zaledwie widoczny uśmiech). Uczyniłam to dla ciebie, Jörgenie.
TESMAN. Dla mnie?
HEDDA. Gdyś dziś rano przyszedłszy do domu, opowiadał, jak on ci czytał...
TESMAN. Tak, tak, i cóż?
HEDDA. Przyznałeś się, żeś mu tego dzieła zazdrościł.
TESMAN. O mój Boże! nie trzeba było tego brać tak dosłownie.
HEDDA. A przytém nie podobna mi było znieść myśli, że mógłbyś być przez kogo innego przyćmiony.
TESMAN (na pół uradowany, na pół zwątpiały woła). Heddo! Czy to prawda! Tak — ale ja — ale — nie przypuszczałem nigdy dotąd, byś mnie tak kochała. Pomyśl tylko!
HEDDA. No, dobrze, żeś się o tém dowiedział teraz właśnie. (nagle zmieniając ton). Możesz się ciotki Juli zapytać; ona ci to dokładnie wytłómaczy.
TESMAN. Zdaje mi się, Heddo, że cię pojmuję. O mój Boże czy to możliwe?
HEDDA. Nie krzycz tak, służąca usłyszy.
TESMAN (smieje się z wielkiéj radości). Służąca! Doprawdy paradną jesteś, Heddo, służąca to przecież Berta. Ja sam to Bercie opowiem.
HEDDA (zaciskając dłonie w zwątpieniu). Ginę, ginę wśród tego wszystkiego.
TESMAN. Dlaczegóż to, Heddo?
HEDDA (zimno, panując nad sobą). To takie komiczne, Jörgenie.
TESMAN. Komiczne? Żem ja tak serdecznie uradowany! Jednak może niepotrzebnie opowiadałbym to Bercie.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/594
Ta strona została skorygowana.