PANI ELVSTED (nie zważając). Idę do niego. Idę. Muszę się z nim jeszcze zobaczyć.
BRACK. To daremnie, łaskawa pani. Nikogo nie dopuszczają do niego.
PANI ELVSTED. Powiedz-że pan, co się z nim stało? Co to jest?
TESMAN. Przecież nie sam?
HEDDA. Tak, właśnie jestem pewna, że sam.
PANI ELVSTED. Jakie to straszne!
TESMAN Jak możesz, Heddo...
BRACK (patrząc jéj bystro w oczy). Niestety, odgadłaś to pani.
PANI ELVSTED. Jakie to straszne!
TESMAN. Więc sam! Pomyśléć tylko.
HEDDA. Strzelił do siebie?
BRACK. Znowu pani trafnie odgadła.
PANI ELVSTED (usiłując panować nad sobą). I kiedyż się to stało?
BRACK. Dziś po południu, między trzecią i czwartą.
TESMAN. Mój Boże! i gdzie on to uczynił?
BRACK (trocha niepewnie). Gdzie? Zapewne w swojém mieszkaniu.
PANI ELVSTED. To być nie może. Byłam tam między szóstą a siódmą.
BRACK. W takim razie gdzieindziéj. Tego nie wiem dokładnie. To pewne, że go znaleziono konającym. Strzelił sobie w piersi.
PANI ELVSTED. Jakież to okropne! Że téż tak musiał skończyć!
HEDDA (do Bracka). Strzelił w piersi?
BRACK. Tak, jak mówiłem.
HEDDA. Nie w skroń?
BRACK. W piersi, proszę pani.
HEDDA. Tak w piersi, to także dobrze.
BRACK. Co pani mówi?
HEDDA. Nic — nic.
TESMAN. I powiada pan, że rana jest niebezpieczna.
BRACK. Jest bezwarunkowo śmiertelna. Prawdopodobnie już skończył.
PANI ELVSTED. Tak, ja to przeczuwam. Skończył, skończył, o Heddo.
TESMAN. Ale, powiedz mi pan, skąd dowiedziałeś się o tém wszystkiém?
BRACK (krótko). Przez kogoś z policyi, z którym miałem do pomówienia.
HEDDA (głośno). To czyn przynajmniéj!
TESMAN (przestraszony). Niechże Bóg broni. Co ty mówisz, Heddo.
HEDDA. Mówię, że w tém jest coś pięknego.
BRACK. Hm! proszę pani.
TESMAN. Coś pięknego? Ależ pomyśl tylko.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/597
Ta strona została skorygowana.