PANI ELVSTED. O Heddo, jak możesz upytrywać w tém piękno?
HEDDA. Lövborg zakończył rachunki z samym sobą. Miał odwagę uczynić to, co uczynioném być musiało...
PANI ELVSTED. Nie myśl tak, Heddo. On to uczynił w przystępie szaleństwa.
TESMAN. W zwątpieniu.
HEDDA. Nie, o tém jestem przekonana.
PANI ELVSTED. Uczynił to w przystępie szaleństwa, tak samo jak podarł rękopism.
BRACK (zdziwiony). Rękopism? podarł rękopism?
PANI ELVSTED. Tak, podarł go wśród nocy.
TESMAN (szepcze cicho). O Heddo! Z tego nie wybrniemy nigdy.
BRACK. Hm! To jednak dziwne!
TESMAN (chodzi po pokoju). I pomyśléć, że Eilert Lövborg w taki sposób schodzi ze świata, nie zostawiając po sobie tego, coby unieśmiertelniło jego imię.
PANI ELVSTED. Och! gdyby to możma znów zebrać i ułożyć.
TESMAN. Pomyśl tylko pani, gdyby tak można? Nie wiem co dałbym za to.
PANI ELVSTED. Kto wie, czy się to nie da zrobić.
TESMAN. Jakto?
PANI ELVSTED (szukając w kieszeni od sukni). Patrz pan, zachowałam luźne kartki, które miał przed oczyma gdy dyktował.
HEDDA (postępując krok naprzód). Ach!
TESMAN. Zachowała je pani? Jakim sposobem?
PANI ELVSTED. Mam je z sobą. Zabrałam je wyjeżdżając i pozostały w kieszeni.
TESMAN. Pozwól pani, niech zobaczę.
PANI ELVSTED (daje mu paczkę różnych kartek). Ale są tak pomieszane...
TESMAN. Pomyśl pani jednak, gdybyśmy się w nich mogli połapać. Może pomagając sobie wzajem?
PANI ELVSTED. Spróbujmy przynajmniéj.
TESMAN. To nam się uda, udać musi. Poświęcę na to całe życie.
HEDDA. Życie, Jörgenie?
TESMAN. Tak, a raczéj cały czas, jakim rozporządzam. Moje własne prace mogą tymczasem spoczywać. Rozumiesz mnie, Heddo, winienem to pamięci Eilerta.
HEDDA. Być może.
TESMAN. Droga pani Elvsted, zabierzmy się do tego. Mój Boże, na nic się nie zda rozpamiętywać to, co się stało. Trzeba próbować, o ile można, przyjść do równowagi myśli.
PANI ELVSTED. Będę się o to starać.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/598
Ta strona została skorygowana.