Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/60

Ta strona została skorygowana.

BERNICK. Jan także wymagać ich nie będzie; przyrzekł mi to.
PANNA HESSEL. Ale ty sam, Ryszardzie, czy nie pragniesz raz otrząść się z tych kłamstw?
BERNICK. Miałżebym dobrowolnie poświęcać domowe szczęście i położenie społeczne?
PANNA HESSEL. Jakież prawo masz do tego szczęścia?
BERNICK. Przez lat piętnaście codzień zapracowywałem sobie na nie, zmianą życia, tém, com zdziałał i wytworzył.
PANNA KESSEL. Uczyniłeś wiele dla siebie zarówno jak dla innych. Jesteś najbogatszym i najbardziéj wpływowym w tém mieście. Wszyscy idą za twojém zdaniem, bo mają cię za człowieka bez skazy, twój dom jest wzorowym, wzorowém życie. To wszystko jednak spoczywa na niepewnym gruncie i ty także na takim stoisz. Może nadejść chwila, może paść słówko — które twoję potęgę obali, jeżeli nie zabezpieczysz się we właściwym czasie.
BERNICK. Lono! czegóż ty żądasz?
PANNA HESSEL. Chcę ci dopomódz do zdobycia trwałego gruntu pod nogami.
BERNICK. Zemsta! Chcesz się pomścić, przeczuwałem to, ale tego nie potrafisz. Tu, jeden tylko ma prawo głosu, a on milczy!
PANNA HESSEL. Jan?
BERNICK. Tak, Jan. Gdyby kto inny chciał mnie oskarżyć, zaprzeczę wszystkiemu. Bronić się będę wszystkiemi siłami, walczyć na śmierć i życie. Ale ty tutaj nie zwyciężysz, bo ten jeden, co mógłby mnie zgubić, milczy — i odjeżdża. (Rummel i Wiegeland wchodzą z prawéj strony).
RUMMEL. Dzień dobry, dzień dobry, kochany Bernicku, musisz iść z nami do stowarzyszenia kupieckiego, wiész przecież, że zwołaliśmy posiedzenie z powodu sprawy kolei.
BERNICK. Nie mogę... Niepodobna.
WIEGELAND. Musisz pójść z nami, panie radco.
RUMMEL. Musisz. Są tam ludzie, którzy przeciwko nam stają, redaktor Hammer i inni nastają na przeprowadzenie linii nadbrzeżnéj, upatrują interes prywatny poza nowym projektem.
BERNICK. Wytłómaczcie im.
WIEGELAND. Nasze tłómaczenia nic nie znaczą, panie radco.
RUMMEL. Nie, nie, sam musisz przemówić, tobie nikt podobnego zarzutu nie zrobi.
PANNA HESSEL. O tém jestem przekonaną.
BERNICK. Nie mogę, mówię wam... Jestem nie zdrów... a zresztą... muszę się wprzód namyśléć. (Rohrland wchodzi z prawéj strony).
ROHRLAND. Wybacz, panie radco, jestem w najwyższém wzburzeniu...