wieczór właśnie mam pomówić (z powstrzymaną wściekłością) z nim — z szefem.
KAJA (niespokojnie). Ach! nie, wuju! zaczekaj.
RAGNAR. Tak, ojcze, lepiéj czekać.
BROVIK (z trudnością chwytając oddech). Ha! ha! — ja nie mam czasu długo czekać.
KAJA (nasłuchując). Cicho! słyszę go na wschodach.
SOLNESS (we drzwiach wskazuje na rysunkowy pokój i pyta szeptem). Czy już poszli?
KAJA (po cichu, wstrząsając głową). Nie. (Zdejmuje daszek).
SOLNESS (głośno). Pozwól pani, niech zobaczę. (Nachyla się nad nią, jakby zaglądając w książkę i szepcze). Kajo.
KAJA (pisząc, po cichu). Cóż?
SOLNESS. Czemu zawsze zdejmujesz daszek, gdy ja wchodzę.
KAJA (po cichu). Bo w nim szkaradnie wyglądam.
SOLNESS (z uśmiechem). A ty tego nie chcesz, Kajo.
KAJA (patrząc na niego z pod oka). Za nic w świecie w pańskich oczach.
SOLNESS (gładząc lekko jéj włosy). Biedna, biedna mała Kaja.
KAJA (spuszczając głowę). Cicho! mogą usłyszéć.
SOLNESS (idzie niedbałym krokiem na prawo, powraca i zatrzymuje się we drzwiach pokoju rysunkowego). Czy nikt nie pytał o mnie?
RAGNAR (podnosząc się). Byli ci młodzi ludzie, którzy chcą miéć zbudowaną willę w Löwstrand.
SOLNESS (mrukliwie). Aha!... Muszą poczekać; ja sam jeszcze nie mam na nią planu w myśli.