Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/641

Ta strona została skorygowana.

SOLNESS. Więc to miałaś na myśli?
HILDA. Tak, te wszystkie puste pokoje dziecinne. Tam, gdzie ja spałam...
SOLNESS (stłumionym głosem). Mieliśmy dzieci. Ja i Alina.
HILDA (patrząc na niego zaciekawiona). Mieliście...
SOLNESS. Dwóch chłopczyków — jednego wieku.
HILDA. Bliźnięta?
SOLNESS. Tak, bliźnięta. Jedenaście czy dwanaście lat temu.
HILDA (ostrożnie). I obadwaj?... Bliźniąt tych już niéma?
SOLNESS (wzruszony). Mieliśmy je tylko przez trzy tygodnie, a może nawet i krócéj (z wybuchem). Ach! Hildo, jak to dobrze dla mnie, żeś przybyła. Mam przecież teraz kogoś, z kim mogę mówić.
HILDA. Czyż nie możesz mówić z nią?
SOLNESS. O tém nie można, przynajmniéj nie tak, jak chcę, jak potrzebuję mówić (smutnie). I o wielu innych rzeczach.
HILDA (stłumionym głosem). Więc to tylko miałeś pan na myśli mówiąc, żeś mnie potrzebował?
SOLNESS. Tak było naprzód, w każdym razie tak było wczoraj, bo dziś już sam dobrze nie wiem (zmieniając ton). Ale siadajmy, Hildo. Siądź tam na kanapie, ażebyś miała przed oczyma ogród.

(Hilda siada w rogu kanapy).

SOLNESS (przysuwa sobie krzesło). Czy pani chce mnie posłuchać?
HILDA. O tak, posłucham bardzo chętnie.
SOLNESS (siadając). A zatém, powiem wszystko.
HILDA. Patrzę teraz jednocześnie na ogród i na ciebie, mistrzu. Mów więc.
SOLNESS (wskazując na balkonowe okno). Tam na wzgórzu, gdzie się buduje dom.
HILDA. Tak.
SOLNESS. Tam, w pierwszych latach mieszkaliśmy z Aliną. Stał tam wówczas dom stary, który należał niegdyś do jéj matki i dostał nam się po niéj, wraz z tym całym wielkim ogrodem.
HILDA. Czy dom ten miał także wieżę?
SOLNESS. Nie miał jéj wcale. Ten dom wyglądał z zewnątrz jak ciemna szkaradna drewniana skrzynia, wewnątrz jednak był ładny i wygodny.
HILDA. Czyś pan tę starą budę rozwalił?
SOLNESS. Nie, spaliła się.
HILDA. Jakto, zupełnie?
SOLNESS. Zupełnie.
HILDA. Czy to było nieszczęściem?
SOLNESS. Jak kto chce uważać. Jako budowniczy, zasłynąłem po tym pożarze...