HILDA (jak wyżéj). Czy to naprawioném być nie może?
SOLNESS. Nie, nigdy. To także jest następstwem pożaru i choroby Aliny, przez niego spowodowanéj.
HILDA (patrzy na niego, z niewypowiedzianym wyrazem). I stawia pan jednak ciągle pokoje dziecinne.
SOLNESS (poważnie). Czyś nie zauważyła, Hildo, że niepodobieństwo pociąga i czaruje zarazem.
HILDA (zamyślona). Niepodobieństwo (żywo). Niezawodnie. Pan to także odczuwa.
SOLNESS. Tak, odczuwam.
HILDA. Więc pan także ma coś szatańskiego?
SOLNESS. Dlaczegóż właśnie szatańskiego?
HILDA. Więc jakżeby to naznać?
SOLNESS (wstając). Może i jest w tém słuszność (gwałtownie). Muszę stać się szatanem, gdy mi tak idzie zawsze i we wszystkiém.
HILDA. Jak to rozumiéć?
SOLNESS (stłumionym głosem, głęboko wzburzony). Uważaj na to, co powiem, Hildo. Wszystko, co mi daném było uczynić, zbudować, wytworzyć, pięknego, wzniosłego... (zaciska pięści). To myśl okropna!
HILDA. Co tu okropnego?
SOLNESS. Ja to wszystko nieodwołalnie muszę opłacić. Nie pieniędzmi, lecz ludzkiém szczęściem i to nie tylko mojém własném, także szczęściem innych. Tak jest, Hildo. Oto, co kosztowało mnie powodzenie artystyczne, mnie i innych. Muszę więc patrzéć dzień po dniu, jak ono jest za mnie opłacane... ciągle opłacane...
HILDA (podnosi się i patrzy mu w oczy). Teraz masz niezawodnie ją na myśli?
SOLNESS. Tak, Alinę, najwięcej Alinę. Ona także miała powołanie, tak samo jak ja (drżącym głosem). Ale jéj powołanie zostało zniweczone, zgnębione, zabite — ażeby moje dojść mogło — do tego co się wydaje wielkiém zwycięstwem. Bo wiedz, że Alina miała także zdolności budownicze.
HILDA. Ona, zdolności budownicze?
SOLNESS (wstrząsając głową). O, nie domy, nie wieże, nie filary — nie to, co ja wznoszę.
HILDA. A więc cóż?
SOLNESS (wzruszony, miękko). Hildo, ona mogła budować dziecięce duszyczki. Budować te duszyczki w ten sposób, by stały się wielkie równowagą i piękne szlachetnością kształtów, by się podniosły do wysokości dusz ludzi dojrzałych. Takie były zdolności Aliny i wszystko to teraz marnieje — bezpożytecznie na zawsze i na nic nikomu nie przydatne, właśnie jak stos gruzów na zgliszczach.
HILDA. No, a gdyby i tak było?
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/644
Ta strona została skorygowana.