HILDA. A kobiety brali w niewolę?
SOLNESS. Zatrzymywali.
HILDA. Zabierali je na okręty i przywozili do siebie.
SOLNESS. I obchodzili się z niemi jak... jak najzłośliwsze duchy.
HILDA (patrzy na niego nawpół przysłoniętym wzrokiem). Zdaje mi się, że to musiało być zajmujące.
SOLNESS (z krótkim, mrukliwym śmiechem). Zabierać w niewolę kobiety. Zapewne!
HILDA. Być wziętą w niewolę.
SOLNESS (patrzy na nią przez chwilę). Aa! tak.
HILDA (zmieniając ton). Ale, mistrzu, do czego prowadzą wikingowie?
SOLNESS. Ci mieli pewno czerstwe sumienie. Wróciwszy do siebie, mogli obżerać się i upijać, jak gdyby nic się nie stało. Byli téż weseli jak dzieci, a kobiety często odejść potém od nich nie chciały. Czy to rozumiesz, Hildo?
HILDA. Rozumiem doskonale te kobiety.
SOLNESS. Oho! Czy sama-byś tak postąpiła?
HILDA. Czemu nie?
SOLNESS. Z takim gwałtownikiem — żyć z własnéj woli?
HILDA. Gdyby to był gwałtownik, któregobym miłość zdobyła, to...
SOLNESS. Mogłabyś więc zdobywać miłość takiego człowieka?
HILDA. Ach! Boże! przecież to często nie zależy od tego, co ją zdobywa.
SOLNESS (patrzy na nią zamyślony). Nie. To zależy od szatana, który w nim mieszka.
HILDA (z pół uśmiechem). A potém od wszystkich tych szczególnych dyablików, z któremi zna się pan tak dobrze... owych jasno i czarnowłosych.
SOLNESS (gorąco, stłumionym głosem). Życzę, ażeby te dyabliki ostrożnie kierowały twoim wyborem, Hildo.
HILDA. One już dla mnie wybrały, raz i na zawsze.
SOLNESS (patrzy na nią głęboko). Hildo! podobną jesteś do leśnego ptaszka.
HILDA. Wcale nie; nie chowam się w krzakach.
SOLNESS. Tego nie robisz, więc jesteś podobną raczéj do drapieżnego ptaka.
HILDA. To może prędzéj. (Gwałtownie). Czemuż nie miałabym być drapieżnym ptakiem? Czemuż nie miałabym oddać się rabunkowi i wydrzéć worek, na który mam ochotę. Jeśli go tylko potrafię pochwycić w moje szpony i mogę być górą.
SOLNESS. Hildo! Czy wiész, czém jesteś?
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/650
Ta strona została skorygowana.