PANI SOLNESS (obwinięta wielkim białym szalem, siedzi na fotelu wpatrzona na prawo. Po chwili wchodzi Hilda z ogrodu. Ubraną jest jak poprzednio, ma na głowie kapelusz, na piersiach wiązankę polnych kwiatów. Pani Solness odwraca trochę głowę). Była pani w ogrodzie?
HILDA. Tak rozglądałam się w nim.
PANI SOLNESS. Jak widzę, znalazła pani kwiaty.
HILDA. O kwiatów tam dość szczególniéj pomiędzy krzewami.
PANI SOLNESS. Doprawdy? O tak późnéj porze... ja — bo prawie nigdy do ogrodu nie schodzę.
HILDA (zbliżając się). Co pani mówi? Alboż pani codzień ogrodu nie obiega?
PANI SOLNESS (z bladym uśmiechem). Ja nie biegam nigdzie. Teraz już nie.
HILDA. Jakto, nie schodzi tam pani czasem, odwiedzić te wszystkie piękne miejsca?
PANI SOLNESS. Wszystko to dla mnie stało się tak obcem, że obawiam się niemal obaczyć je znowu.
HILDA. Pani własny ogród!
PANI SOLNESS. Mam to uczucie, jakby już moim nie był.
HILDA. I dlaczegóż to?
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/657
Ta strona została skorygowana.
AKT III.
Wielka weranda przed domem mieszkalnym Solnessa. Na lewo widać część domu od strony werandy, na prawo balustrada. Za nią ze szczytu werandy prowadzą wschody do ogrodu, który jest położony niżéj. Stare drzewa ogrodu wyciągają swe konary po nad werandą ku domowi. Na prawo pomiędzy drzewami widać nową willę, na któréj przy wieży jest jeszcze rusztowanie. Ogród w głębi ogrodzony jest starym parkanem. Po za parkanem ulica, z nizkiemi zrujnowanemi domami. Na werandzie długa ogrodowa ławka stoi przy ścianie domu, a przed nią stół podłużny. Po drugiéj stronie stołu fotel i parę taburetów, wszystkie wyplatane. Godzina zachodu, obłoki oblane słońcem.
SCENA PIERWSZA.
PANI SOLNESS, HILDA.