Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/665

Ta strona została skorygowana.

RAGNAR. Obiecałem to majstrowi.
SOLNESS (z ulgą). No, to zapewne ojcu lepiéj?
RAGNAR. Nie.
SOLNESS. Czy go to, com napisał, nie pokrzepiło?
RAGNAR. Przyszło to zapóźno.
SOLNESS. Zapóźno?
RAGNAR. Gdy ona go przyniosła, już był nieprzytomny. Miał uderzenie na mózg.
SOLNESS. Ach! idźże do niego, bądź przy ojcu.
RAGNAR. Ona jest przy nim.
SOLNESS (trochę niepewnym głosem). Kaja?
RAGNAR (patrząc na niego ponuro). Tak, Kaja.
SOLNESS. Idź do domu, Ragnarze, do niego i do niej. Mnie daj wieniec.
RAGNAR (tłumiąc uśmiech szyderczy). Przecież pan sam tego...
SOLNESS. Właśnie, że ja sam zaniosę go na wieżę (bierze mu z ręki wieniec). A teraz idź do domu, nie jesteś nam dzisiaj potrzebny.
RAGNAR. Wiem, że już mnie pan nadal nie potrzebuje, ale dzisiaj zostanę.
SOLNESS. Zostańże, kiedy tego chcesz koniecznie.
HILDA (przy balustradzie). Mistrzu, tutaj stać będę, by patrzéć na ciebie.
SOLNESS. Na mnie?
HILDA. To będzie straszliwie zajmujące.
SOLNESS (stłumionym głosem). O tém pomówimy późniéj, Hildo. (Wychodzi z wieńcem przez ogrodowe wschody).


SCENA PIĄTA.
RAGNAR I HILDA.

HILDA (patrzy za Solnessem, potém zwraca się do Ragnara). Zdaje mi się, żeś mu pan był winien parę słów podzięki.
RAGNAR. Dziękować jemu? Jemu miałem dziękować?
HILDA. Doprawdy, powinieneś to pan był zrobić.
RAGNAR. Musiałbym wprzódy pani podziękować.
HILDA. Jak pan możesz mówić takie rzeczy?
RAGNAR (nie odpowiadając). Ale niech się pani ma na ostrożności, bo pani go jeszcze nie zna.
HILDA (z ogniem). Och! znam go doskonale.
RAGNAR (śmieje się gorzko). Jemu dziękować, który mnie przez tyle lat poniżał, który mego ojca przywiódł do tego, że o mnie zwąt-