PANI SOLNESS. Ach! jakże mi lekko na sercu. Dwa razy zdarzyło się naszym ludziom spaść z góry i obadwaj zabili się na miejscu (zwraca się do Hildy). Serdecznie pani dziękuję, żeś go od tego wstrzymała, bo z pewnością, nie byłabym w stanie znieść tego.
HERDAL (wesoło do Hildy). Tak, proszę pani, umiesz dobrze trzymać ludzi, skoro chcesz tylko. (Pani Solness i doktór łączą się z grupą pań, stojących przy wschodach i patrzą w ogród, Hilda pozostaje przy balustradzie).
RAGNAR (idzie do niéj i mówi półgłosem, wstrzymując śmiech). Widzi pani tych wszystkich młodych ludzi, tam na ulicy?
HILDA. Widzę.
RAGNAR. To zebrali się towarzysze, ażeby zobaczyć mistrza.
HILDA. Dlaczegóż chcą go zobaczyć?
RAGNAR. Chcą zobaczyć, jak on sobie nie dowierza i boi się wejść na szczyt własnego domu.
HILDA. To na to czeka ta niedojrzała młodzież?
RAGNAR (z szyderczym mruknięciem). Trzymał nas on tyle czasu w poniżeniu. Chcemy i my téż zobaczyć, jak łaskawie zostanie na dole.
HILDA. Niedoczekanie wasze, byście to zobaczyli. Nic z tego.
RAGNAR (z uśmiechem). Czy tak? A gdzież go zobaczymy?
HILDA. W górze. Tam wysoko, zobaczycie go przy chorągiewce.
RAGNAR (śmieje się). Jego? Błogosławieni wierzący.
HILDA. On wejdzie na szczyt wieży i wszyscy go tam ujrzycie.
RAGNAR. Chciałby wejść. Tak, temu to wierzę, ale nie może. Zakręci mu się w głowie, zanim wejdzie do połowy i runie na ziemię.
HERDAL (wskazując w górę). Patrzcie! Oto majster wspina się na drabinę.
PANI SOLNESS. A do tego jeszcze musi nieść wieniec. Ach! żeby on przynajmniéj uważał.
RAGNAR (patrzy z niedowierzaniem i woła). Ależ to jest..
HILDA (z wybuchem radości). To sam budowniczy.
PANI SOLNESS (woła z przerażeniem). Tak, to Halvard. Wielki Boże! Halvard! Halvard!
HERDAL. Cicho! Nie wołaj go pani...
PANI SOLNESS (odchodząc od zmysłów). Ja tam pójdę. On żyć musi.
HERDAL (trzymając ją). Niech się nikt ruszyć nie waży, niech nikt nie krzyczy.
HILDA (nieporuszona nie odrywa wzroku od Solnessa). On się wznosi, wznosi coraz wyżéj, coraz wyżéj. Patrzcie! Patrzcie!
RAGNAR (przejęty, bez tchu). Teraz musi się wrócić. Inaczéj być nie może.
HILDA. Wznosi się, wznosi, wkrótce dosięgnie szczytu.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/673
Ta strona została skorygowana.