EYOLF. Bo — oni są tak źle wychowani. A do tego mówią, że nie będę mógł być żołnierzem.
ALLMERS (z powstrzymywanym gniewem). I jak sądzisz, dlaczego tak mówią?
EYOLF. Zapewne przez zazdrość, tato, bo oni są tak biedni, że biegają boso.
ALLMERS (cicho, zdławionym głosem). O Ryto! Jak mi to wszystko serce rozdziera.
RYTA (łagodząco, podnosząc się). Tylko spokojnie. Spokojnie!
ALLMERS (groźnie). Ci chłopcy przekonają się jeszcze, kto tu jest panem wybrzeża.
ASTA (nasłuchując). Ktoś stuka.
EYOLF. Niezawodnie pan Borgheim.
RYTA. Proszę. (Tępicielka szczurów wchodzi ostrożnie do pokoju drzwiami z prawéj strony. Jest to mała, szczupła, skurczona osoba, stara, siwowłosa, z bystremi świdrującemi oczyma. Ma na sobie staromodną kwiecistą suknię, czarny krótki płaszczyk i kapelusz podobny do kaptura. W ręku niesie wielki czerwony parasol a na ręku ma zawieszoną sporą, czarną torebkę).
EYOLF (ciągnąc Astę za suknię, cicho). Ciociu! To niezawodnie ona.
TĘPICIELKA SZCZURÓW (kłania się przy drzwiach). Najpokorniéj przepraszam. Czy tu niéma u państwa szkodników?
ALLMERS. U nas? Zdaje mi się, że nie.
TĘPICIELKA SZCZURÓW. Bo w takim razie z największą przyjemnością uwolniłabym od nich państwa.
RYTA. Ach! tak, rozumiem, ale nic podobnego u nas niéma.
TĘPICIELKA SZCZURÓW. A to nieszczęście! bo właśnie robię swój objazd i kto wie, czy kiedy jeszcze będę w tych stronach... Jakżem zmęczona!
ALLMERS (wskazując jéj krzesło). Rzeczywiście, wydajesz się pani zmęczoną.
TĘPICIELKA. Nie należy nigdy być zmęczoną, kiedy się chce usłużyć tym biednym maleństwom, tak okropnie prześladowanym i niecierpianych, że aż boleśnie to słyszéć.
RYTA. Może pani chwilkę usiądzie i odpocznie.
TĘPICIELKA. Ślicznie dziękuję (siada na krześle między kanapą a drzwiami). Całą noc byłam przy zajęciu.
ALLMERS. Tak — była pani?
TĘPICIELKA. Byłam na wyspach (z grzechotliwym śmiechem). Doprawdy, przysłano po mnie, chociaż im to przyszło z wielką trudnością, ale ponieważ innéj rady nie było, musieli zgryźć ten twardy orzech (patrzy na Eyolfa i kłania mu się). Twardy orzech, paniczu! Twardy orzech!
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/684
Ta strona została skorygowana.