RYTA. O Boże!
ALLMERS (uspakajająco, głaszcząc jéj rękę). Tylko na dobre, droga Ryto, możesz być tego pewna.
RYTA (z mocą, siadając na kanapie). Musisz nam to zaraz opowiedziéć. Wszystko — wszystko...
ALLMERS (zwracając się do Asty). Dobrze, siądźmy i my także. Sprobuję wam to opowiedziéć, jak będę mógł najlepiéj. (Siada na kanapie obok Ryty, Asta przysuwa sobie krzesło i siada tuż przy nim. Krótkie milczenie).
RYTA (patrzy na niego z oczekiwaniem). Więc cóż?
ALLMERS (patrząc przed siebie). Kiedy zastanawiam się nad moją przeszłością i nad moim losem, w tych ostatnich dziesięciu czy jedenastu latach, zdaje mi się, że to jest sen lub baśń czarodziejska. Czy nie tak, Asto?
ASTA. Zapewne, w niektórych rzeczach.
ALLMERS (ciągnąc daléj). Kiedy pomyślę, czém byliśmy dawniéj, Asto, my oboje biedne sieroty, bez żadnych środków...
RYTA (niecierpliwie). To już było tak dawno.
ALLMERS (nie zważając). A teraz żyję w dostatkach, w zbytkach, mogłem iść za swojém powołaniem, mogłem kształcić się i pracować wedle woli (wyciąga rękę). A to całe niepojęte szczęście, tobie zawdzięczamy, droga Ryto.
RYTA (uderza go lekko pół żartem, pół gniewnie po ręku). Dajże pokój tym niedorzecznościom.
ALLMERS. Ja téż je wspominam tylko, jako wstęp.
RYTA. Opuść wstęp.
ALLMERS. Nie sądź, Ryto, bym pojechał w góry, z przepisu lekarzy..
ASTA. Nie z przepisu lekarzy?
RYTA. Więc cóż cię do tego skłoniło?
ALLMERS. Rzecz była taka. Nie miałem spokoju przy pracy.
RYTA. Nie miałeś spokoju? I cóż ci przeszkadzało?
ALLMERS (wstrząsa głową). Zzewnątrz nic. Ale miałem to uczucie, żem opuszczał moje najważniejsze zadania, albo raczéj, żem je zaniedbywał, żem swój czas marnował.
ASTA (otwierając oczy szeroko). Przecież piszesz swoję książkę.
ALLMERS (przytakując). Tak, ale to przecież nie jest mojém jedyném zadaniem. Powinienem jeszcze coś innego uczynić.
RYTA. I nad tém rozmyślałeś ciągle?
ALLMERS. Przedewszystkiém nad tém.
RYTA. I dlatego byłeś niezadowolony z samego siebie i z nas także? Tak było, Alfredzie?
ALLMERS (patrząc przed siebie). Siedziałem pochylony nad biur-
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/688
Ta strona została skorygowana.