ALLMERS. Aléż na Boga, ja tego nie czynię.
RYTA. Czynisz to, gdy zrywasz najświętsze węzły pomiędzy nami.
ALLMERS (z mocą). Upamiętaj się Ryto. Wszakże tu chodzi o twoje dziecko jedyne, o nasze dziecko.
RYTA. Dziecko w połowie tylko do mnie należy. (Znowu namiętnie). Ty zaś powinieneś być moim jedynie, zupełnie, bezwzględnie moim. Mogę tego od ciebie wymagać — mam prawo...
ALLMERS (wzruszając ramionami). Ach! droga Ryto. Na nic się nie zda wymagać. To być musi dobrowolne.
RYTA (patrząc na niego przerażona). A ty mi tego już dać nie możesz?
ALLMERS. Nie, nie mogę. Muszę się podzielić pomiędzy tobą a Eyolfem.
RYTA. A gdyby się Eyolf nigdy nie był urodził, to co?
ALLMERS (wymijająco). To byłoby co innego. Miałbym tylko ciebie.
RYTA (cicho drżącym głosem). Czemużem go urodziła!
ALLMERS (wybuchając). Ryto! sama nie wiesz, co mówisz.
RYTA (podniecona i drżąca). Urodziłam go w okropnych boleściach, ale znosiłam je dla ciebie, pełna radości i szczęścia.
ALLMERS (serdecznie). Prawda, prawda, wiem o tém dobrze.
RYTA (z postanowieniem). Dość tego. Ja chcę używać życia, używać go wraz z tobą, tylko z tobą. Ja nie mogę poprzestać na tém, że jestem matką Eyolfa. Mówię ci, że ja tego nie chcę, nie mogę. Ja chce być wszystkiém dla ciebie, Alfredzie, tylko dla ciebie.
ALLMERS. Ależ jesteś mi wszystkiém, przez nasze dziecię.
RYTA. To próżne słowa i nic więcéj. Wiesz! wszystko to nie dla mnie. Matką zostać mogę, ale nie będę matką dla mego dziecięcia, na to nie zdam się zupełnie. Musisz, Alfredzie przyjąć mnie taką, jaką jestem.
ALLMERS. Jednakże dawniéj tak bardzo kochałaś Eyolfa.
RYTA. Trwało to dotąd, dopóki tyś go zaniedbał. Dziecko musiało zawsze czytać i uczyć się na pamięć, tyś zaledwie zwracał na to uwagę.
ALLMERS (powoli skłaniając głowę). Byłem ślepym. Czas jeszcze nie nadszedł.
RYTA (patrząc na niego). Nadszedł teraz?
ALLMERS. Tak, nadszedł nareszcie. Teraz widzę, że najważniejszém zadaniem mego życia jest być prawdziwym ojcem dla Eyolfa.
RYTA. A ja? Czémże ty będziesz dla mnie?
ALLMERS (łagodnie). Będę cię zawsze kochał w głębi duszy. (Chce wziąć jéj ręce).
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/694
Ta strona została skorygowana.