Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/699

Ta strona została skorygowana.
AKT II.
Wązki rozdół w parku Allmersa na wybrzeżu. Na lewo stare drzewa rozciągają wkoło konary. W głębi, spada z góry strumyk i ginie wśród kamieni i porostów leśnych. Koło strumienia wije się ścieżka. Na prawo rzadkie drzewa, pomiędzy któremi widać fiord i część lodzi wyciągniętéj na ląd. Pomiędzy staremi drzewami na lewo stoi ławka i parę krzeseł brzozowych. Powietrze ołowiane i przykre.

(Allmers ubrany tak jak w pierwszym akcie, siedzi na ławce z łokciami na stole. Patrzy nieruchomie na fiord; kapelusz leży przy nim. Po chwili Asta z rozpostartym parasolem, ukazuje się na ścieżce).

ASTA (podchodzi cicho i ostrożnie). Alfredzie, na taki brzydki czas siedziéć tu nie można.
ALLMERS (zamiast odpowiedzi skłania głowę powoli).
ASTA (zamykając parasol). Tylem się nachodziła, zanim cię znalazłam.
ALLMERS (machinalnie, bez wyrazu). Dziękuję ci.
ASTA (przysuwa sobie krzesło i siada przy nim). Czy siedzisz tu oddawna? Ten cały czas?
ALLMERS (zrazu nie odpowiada; mówi dopiero po chwili). Nie, ja tego pojąć nie mogę! Wszystko to zdaje mi się czystém niepodobieństwem.
ASTA (kładąc mu rękę na ramieniu ze współczuciem). Biedny ty jesteś, Alfredzie.
ALLMERS (patrząc na nią). Więc to prawda, Asto? Może dostałem obłędu? Może to tylko sen? Ach! gdyby to był sen, jak piękném byłoby przebudzenie.
ASTA. Och! gdyby Bóg pozwolił, abym cię zbudzić mogła.
ALLMERS (patrząc w dal na wodę). Jak dziś fiord wygląda niemiłosiernie — taki ciężki, leniwy, ołowiany, z żółtawemi pręgami, odbija deszczowe chmury.
ASTA (błagalnie). Ach! Alfredzie, nie siedźże tutaj, nie wpatruj się tak w wodę.