ALLMERS (nie zważając na nią). Tak się to wydaje na powierzchni. Ale w głębi — w głębi są silne prądy.
ASTA (pełna niepokoju). Ach, na miłość boską — nie myśl o tych głębiach.
ALLMERS (patrząc na nią łagodnie). Ty myślisz, Asto, że on leży tu blizko? Nie, tak nie jest. Nie wierz temu. Pomyśl tylko, jak prąd jest porywający. Biegnie aż na pełne morze.
ASTA (zakrywa sobie twarz rękoma i rzuca się na stół szlochając). O Boże! — O Boże!
ALLMERS (smutnie). Dlatego to mały Eyolf jest teraz tak daleko, tak bardzo od nas daleko.
ASTA (patrzy na niego błagalnie). Ach! Alfredzie, nie mów takich rzeczy.
ALLMERS. Sama to możesz obrachować, jesteś przecież tak bystra, w przeciągu dwudziestu ośmiu, do dwudziestu dziewięciu godzin. Poczekaj chwilę, poczekaj.
ASTA (z krzykiem zatykając sobie uszy). Alfredzie!
ALLMERS (przyciskając silnie ręce na stole). Czy pojmujesz znaczenie takiéj rzeczy?
ASTA (patrząc na niego). O czém ty mówisz?
ALLMERS. Tego, co mnie i Rytę spotkało.
ASTA. Znaczenie tego?
ALLMERS (niecierpliwie). No, tak znaczenie, bo musi to miéć jakieś znaczenie. Życie, byt, to wszystko nie może przecież być bez racyi.
ASTA. Ach! drogi Alfredzie, cóż o tém pewnego powiedziéć.
ALLMERS (śmieje się gorzko). Nie, nie, możesz miéć słuszność, wszystko tu idzie na los szczęścia zostawione samo sobie, jak rozbity okręt bez steru. To być może, a nawet zdaje mi się, że tak jest.
ASTA (zamyślona). Gdyby się tylko tak zdawało?
ALLMERS (żywo). Tak? Czy możesz mi to wytłomaczyć — ja nie mogę (łagodniéj). Więc Eyolf wkracza teraz w tak zwane życie duchów. Tu jest taka niezmierna moc przypuszczeń, nawet szczęśliwych. On miał być moją radością, moją dumą i ażeby te nadzieje zniweczyć, starczy obecność staréj waryatki i pieska w jéj torebce...
ASTA. Ależ my nie wiemy, jak się to stało.
ALLMERS. Właśnie, że wiemy. Chłopcy widzieli, jak płynęła fiordem, widzieli Eyolfa, jak stał na końcu pomostu w przystani, widzieli, jak się wpatrywał w głębinę, dopóki nie zakręciło mu się w głowie (drżącym głosem). Aż wpadł w nią i zniknął.
ASTA. Tak być mogło. Jednakże...
ALLMERS. To ona pociągnęła go w głębię, możesz być tego pewną.
ASTA. Ależ Alfredzie, dlaczegożby to zrobiła?
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/700
Ta strona została skorygowana.