ALLMERS. Pierwszą rzeczą, jaką dla mnie uszyłaś, była to także czarna krepa.
ASTA. Czy tak?
ALLMERS. Wkoło méj studenckiéj czapki, kiedy nam ojciec umarł.
ASTA. Czy tak było, na prawdę? Wiesz, ja tego wcale nie pamiętam.
ALLMERS. Ma się rozumiéć, byłaś wówczas taką maleńką.
ASTA. Tak, byłam małą.
ALLMERS. A we dwa lata potém — gdyśmy twoję matkę stracili — przyszyłaś mi także krepę na ramieniu.
ASTA. Myślałam, że tak się należy.
ALLMERS (głaszcząc jéj rękę). Zapewne, tak się należało... A gdyśmy się znaleźli sami na świecie — we dwoje... Czyś już skończyła?
ASTA. Tak (składa przybory do szycia). Były to jednak piękne czasy, Alfredzie, gdyśmy byli sami we dwoje.
ALLMERS. Niezawodnie, jakkolwiek musieliśmy ciężko pracować.
ASTA. Tyś się zapracowywał.
ALLMERS (z większém ożywieniem). O, ty zapracowywałaś się także ze swéj strony (z uśmiechem) ty drogi, zacny Eyolfie.
ASTA. Dajże pokój, nic przypominaj tych dzieciństw.
ALLMERS. Przecież, gdybyś była chłopcem, nazywałabyś się Eyolfem.
ASTA. Tak, gdybym... Ale ty, co już byłeś studentem (uśmiecha się mimowolnie), że téż byłeś jeszcze tak dziecinny.
ALLMERS. Dziecinny? Czyż takim byłem?
ASTA. No, tak mi się przynajmniéj dziś zdaje, kiedy o tém pomyślę, bo ty wstydziłeś się wprost, że nie masz brata, tylko siostrę.
ALLMERS. O nie, to tyś się tego wstydziła.
ASTA. Może i ja troszeczkę i wtedy namówiłeś mnie...
ALLMERS. Ach tak i wzięłaś na siebie moje dziecinne ubranie...
ASTA. Śliczne, świąteczne ubranie. Pamiętasz tę niebieską bluzę?
ALLMERS (przypatrując jéj się). Widzę cię wyraźnie, jakeś je włożyła i chodziłaś wokoło.
ASTA. Przecież robiłam to wówczas tylko, kiedyśmy byli sami w domu.
ALLMERS. A jaką zachowywaliśmy powagę. Czy sobie to przypominasz? Nazywałem cię zawsze Eyolfem.
ASTA. Spodziewam się jednak, że nie opowiadałeś tego Rycie?
ALLMERS. Owszem, zdaje mi się, że raz jéj o tem mówiłem.
ASTA. Ach! Alfredzie, jakżeż to można.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/702
Ta strona została skorygowana.