jeszcze — cios, jaki w ten dom uderzył, zmienia w zupełności położenie twoje.
ASTA (z wybuchem). Co pan przez to rozumie?
BORGHEIM. Dziecko, którego już niéma. Cóż mógłbym innego rozumiéć?
ASTA (panując nad sobą). Tak, niéma już małego Eyolfa.
BORGHEIM. Niema tu pani właściwie nic do czynienia. Nie potrzebuje się pani troskać o biednego chłopca. Nie masz tu żadnego obowiązku, żadnego zadania, w jakimbądź kierunkn.
ASTA. Ach! proszę — nie nalegaj na mnie tak bardzo.
BORGHEIM. Przecież byłbym nierozsądnym, gdybym wszystkiego nie probował. Za parę dni wyjeżdżam z miasta, tam może się nie spotkamy i kto wie, ile czasu upłynie, zanim panią znowu zobaczę. A któż zgadnie, co przez ten czas wypaść może?
ASTA (z poważnym uśmiechem). Może pan się lęka prawa przemiany?
BORGHEIM. Nie bynajmniéj. (Śmieje się gorzko, spokojnie). A przytém, w czémże to prawo obchodzić mnie może. Cóż się ma przemienić w pani przynajmniéj? Wiem, jak mało panią obchodzę.
ASTA. Pan wie dobrze, iż tak nie jest.
BORGHEIM. Być może, ale nie obchodzę panią dostatecznie i nie tak jakbym pragnął. (Gwałtowniéj). Asto, panno Asto, pani postępuje doprawdy nierozsądnie. Przed nami leży otwarta droga do szczęścia całego życia, a my na to nie zważamy. Czy nie pożałujemy tego, Asto?
ASTA (spokojnie). Nie wiem. W każdym razie, musimy na czas jakiś zaniechać pięknych nadziei.
BORGHEIM (patrzy na nią i usiłuje zapanować nad sobą). Więc sam mam swoje drogi budować?
ASTA (serdecznie). Och! gdybym tam z panem być mogła!.. Ulżyć panu trudu, dzielić z panem radości.
BORGHEIM. Paniby tego chciała — gdybyś mogła?
ASTA. Tak, dawniéj chciałam.
BORGHEIM. Ale pani nie może?
ASTA. Czy przystałbyś pan na to, by miéć mnie połowicznie?
BORGHEIM. Nie, muszę panią posiadać całą i w zupełności.
ASTA (patrzy na niego i mówi spokojnie). W takim razie nie mogę.
BORGHEIM. Więc żegnam cię panno, Asto.
ALLMERS (jeszcze na ścieżce pyta, wskazując na altanę po cichu). Czy tam w altanie jest Ryta?
BORGHEIM. Nie, tu jest tylko panna Asta.