Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/720

Ta strona została skorygowana.
(Allmers się zbliża).

ASTA (idąc naprzeciw niego). Czy mam pójść jéj poszukać? może powiedziéć, żeby tu przyszła?
ALLMERS (zaprzeczając). Nie, nie, daj pokój, (do Borgheima). Czy pan wywiesił flagę?
BORGHEIM. Tak jest, pani Ryta o to prosiła. Dlatego tu przyszedłem.
ALLMERS. I jedzie pan dziś w nocy?
BORGHEIM. Niezawodnie dziś w nocy skończę z tym wyjazdem.
ALLMERS (patrząc na Astę). I jak sądzę, zapewniłeś pan sobie na drogę dobre towarzystwo.
BORGHEIM (wstrząsając głową). Wyjeżdżam sam.
ALLMERS (zdziwiony). Sam?
BORGHEIM. Najzupełniéj sam.
ALLMERS (roztargniony). Tak.. tak?
BORGHEIM. I sam nadal pozostaję.
ALLMERS. Jest coś przerażającego w samotności. Aż mróz przechodzi mi po kościach.
ASTA. Ty przecież, Alfredzie, nie jesteś samotnym.
ALLMERS. To może jeszcze okropniejsze, Asto.
ASTA (ze ściśniętém sercem). Ach! nie mówże tego, nie myśl.
ALLMERS (nie słuchając), Ale, skoro z nim nie odjeżdżasz? skoro nie jesteś związaną? Dlaczegóż nie zostaniesz ze mną, z Rytą?
ASTA (niespokojnie). Nie mogę. Muszę koniecznie być w mieście.
ALLMERS. Ale tylko w mieście, Asto! Pamiętaj.
ASTA. Tak.
ALLMERS. I musisz mi obiecać, że tu znowu niedługo przyjedziesz.
ASTA (prędko). Nie, nie, tego ci nie mogę obiecywać.
ALLMERS. Dobrze. Jak chcesz. Więc zobaczymy się znowu w mieście?
ASTA (prosząco). Ależ Alfredzie, musisz teraz być ciągle w domu przy Rycie.
ALLMERS (nie odpowiadając, zwraca się do Borgheima). Może to lepiéj dla pana, że nie masz jeszcze towarzyszki podróży.
BORGHEIM (niechętnie). Jak pan może coś podobnego mówić?
ALLMERS. Nie możesz pan zgóry odgadnąć, czy nie spotkasz jeszcze kogoś.
ASTA (mimowolnie). Alfredzie!
ALLMERS. Właściwéj dla siebie towarzyszki, kiedy już będzie zapóźno. Zapóźno!
ASTA (drżącym głosem, po cichu). Alfredzie! Alfredzie!
BORGHEIM (patrząc na nich po kolei). Co to ma znaczyć? Nie rozumiem. (Ryta ukazuje się w głębi z lewéj strony).