RYTA (przystępując do niego). Słuchaj mnie, Alfredzie. Czy nie sądzisz żebyś mógł znowu powrócić do twojéj pracy?
ALLMERS. Do téj pracy, któréj zawsze nie cierpiałaś?
RYTA. Stałam się mniéj wymagającą. Gotowa jestem dzielić się z tobą tą pracą.
ALLMERS. Dlaczego?
RYTA. Tylko aby cię módz przy sobie zatrzymać. Przynajmniéj blizko siebie.
ALLMERS. Tak mało mogę ci być pomocny.
RYTA. Ale może ja mogłabym ci pomagać.
ALLMERS. W mojéj pracy?
RYTA. Nie, w prowadzeniu dalszego życia.
ALLMERS (wstrząsając głową). Zdaje mi się, że już nie mam życia przed sobą.
RYTA. To przynajmniéj w znoszeniu życia.
ALLMERS (ponuro). Sądzę, że lepiéj byłoby dla nas obojga, żebyśmy się rozeszli.
RYTA (patrząc na niego badawczo). I gdzieżbyś ty się schronił? Czy do Asty?
ALLMERS. Nie, nigdy do Asty.
RYTA. Gdzież więc?
ALLMERS. Tam wyżéj, szukałbym samotności.
RYTA. Chcesz mówić o górach?
ALLMERS. Tak.
RYTA. To są tylko marzenia, Alfredzie. Tam nie mógłbyś żyć.
ALLMERS. A jednak, coś mnie tam ciągnie.
RYTA. Dlaczego?
ALLMERS. Usiądź. Opowiem ci coś.
RYTA. Coś, co stało się w górach?
ALLMERS. Tak.
RYTA. I o czém zamilczałeś przede mną i Astą?
ALLMERS. Tak.
RYTA. Ach! ty tak wszystko w sobie zamykasz. To źle.
ALLMERS. Usiądź, opowiem ci.
RYTA. Powiedz, powiedz. (Siada na ławce przed altaną).
ALLMERS. Byłem sam jeden wśród wysokich gór i zaszedłem nad wielką, martwą wodę. Trzeba mi było ją przebyć, ale nie mogłem, bo nic było tam ani czółna ani żadnéj ludzkiéj istoty.
RYTA. No i cóż daléj?
ALLMERS. Musiałem więc iść w bok, bo myślałem, że tamtędy dostanę się na góry i wodę obejdę.
RYTA. I pewno zabłądziłeś.
ALLMERS. Zabłądziłem i nic mogłem odnaleźć ani drogi, ani ścież-
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/724
Ta strona została skorygowana.