ki. Tak zeszedł dzień cały i noc, i w końcu zdawało mi się, że już nigdy nie dostanę się do ludzi.
RYTA. Nigdy nie powrócisz do nas. Och! wiem dobrze, że tutaj krążyły twoje myśli.
ALLMERS. Nie, były one gdzieindziéj.
RYTA. Gdzieindziéj?...
ALLMERS. To było bardzo dziwne. Zdawało mi się, że jesteście gdzieś bardzo daleko odemnie, tak ty, jak Eyolf i Asta także.
RYTA. Więc o czém myślałeś?
ALLMERS. Nie myślałem wcale. Szedłem tylko ciągle naprzód, wlokłem się nad przepaściami — i miałem poczucie śmierci z całym jéj spokojem i ukojeniem.
RYTA (zrywając się). Ach! nie używaj podobnych wyrażeń, na takie okropne rzeczy.
ALLMERS. Ja tak czułem. Nie miałem żadnéj trwogi, zdawało mi się, że śmierć i ja byliśmy dobremi towarzyszami i było to rzeczą tak naturalną, tak prostą — wszystko się tak dobrze układało. W mojéj rodzinie nikt długo nie żyje.
RYTA. Ach! nie mów takich rzeczy, Alfredzie. Mógłbyś je przynajmniéj przemilczeć.
ALLMERS. Zapewne. Niespodzianie znalazłem się po drugiéj stronie wody.
RYTA. Była to dla ciebie noc okropna, tylko teraz nie chcesz tego przyznać.
ALLMERS. Ta noc podniosła mnie i doprowadziła do postanowienia. Dlatego to zaraz powróciłem do domu, do Eyolfa.
RYTA (cicho). Zapóźno.
ALLMERS. Tak jest, bo ten towarzysz tu przybył i jego zabrał. — Teraz przerażam się nim i tém wszystkiém. Cierpię z powodu tego, czegośmy sobie wzajem nie dali, nie powierzyli. Jesteśmy oboje, Ryto, tak przykuci do ziemi.
RYTA (z odcieniem radości). Nieprawdaż, ty także (zbliża się do niego). Ach! obyśmy tylko długo razem żyć mogli!
ALLMERS (wzruszając ramionami). Żyć i nie miéć tego, co życie zapełnia... Gdzie spojrzę, widzę tylko pustkę i zniszczenie.
RYTA (z niepokojem). Ach! wcześniéj lub późniéj opuścisz mnie, Alfredzie. Czuję to, widzę to, ty mnie porzucisz.
ALLMERS. Z tym towarzyszem? Tak sądzisz?
RYTA. Nie, myślałam o czémś gorszém jeszcze. Porzucisz mnie dobrowolnie, bo tylko przy mnie czujesz, że nie masz niczego, dlaczegoby żyć warto. Odpowiedz mi, czy nie tak?
ALLMERS (patrząc jéj prosto w oczy). A gdyby i tak było? (Z dołu słychać zdaleka hałasy, krzyki, gniewne głosy. Allmers idzie do balustrady).
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/725
Ta strona została skorygowana.