PANI BORKMAN (nasłuchuje, oczy jéj jaśnieją radością i szepcze mimowolnie). Erhard! Nareszcie! (Podnosi się i wygląda przez okno, podnosząc firankę. Potém siada uradowana znowu na kanapie i bierze robotę. Po chwili wchodzi pokojówka drzwiami z prawéj strony, niosąc na tacy bilet wizytowy).
PANI BORKMAN (szybko). Panicz przyjechał nareszcie?
POKOJÓWKA. Nie, proszę pani, tylko przyjechała jakaś pani.
PANI BORKMAN (kładąc robotę). Ach, pani Wilton.
POKOJÓWKA (zbliżając się). Nie, to jakaś obca pani.
PANI BORKMAN (wyciąga rękę po bilet). Dajże. (Czyta nazwisko; podnosi się szybko i patrzy zdziwiona w oczy służącej). Czy jesteś pewna, że ten bilet przysłany jest dla mnie?
POKOJÓWKA. Tak jest, proszę pani, tak zrozumiałam.
PANI BORKMAN. Czy ta pani powiedziała, że się chce ze mną widzieć?
POKOJÓWKA. Tak proszę pani.
PANI BORKMAN (krótko, z postanowieniem). Dobrze, powiedz że, jestem w domu. (Pokojówka otwiera drzwi przybyłéj i wychodzi).