Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/731

Ta strona została przepisana.
AKT I.
Pokój pani Borkman: umeblowanie starodawno ale wykwintne. Drzwi otwarte do oranżeryi ze szklanemi drzwiami w głębi. Przez nie widać jeszcze ogród zasypany śniegiem w pomroce wieczornej. Z prawéj strony drzwi prowadzące do sieni wchodowéj, w głębi wielki starożytny piec żelazny, w którym się pali. Z lewéj nieco w głębi, małe pojedyńcze drzwi, na przodzie okno z ciężkiemi firankami. Pomiędzy oknem a drzwiami kanapa, pokryta włosiennicą, przed nią stół zasłany. Na stole pali się lampa z abażurem. Przy piecu fotel z wysoką poręczą.

(Pani Borkman siedzi na kanapie z szydełkową robotą w ręku. Jest to oso­ba starsza, z chłodném, wykwintnem obejściem. Ma bogate włosy mocno przyprószone siwizną, ręce jej są piękne i przezroczyste. Ubrana jest w suknię z ciemnej, ciężkiéj materyi, niegdyś bardzo eleganckiej, dziś już trochę zno­szonej. Na ramionach ma wełnianą chustkę). Przez chwilę siedzi zamyślo­na, nie ruszając szydełka. Zdaleka słychać dzwonki zbliżających się sanek).


PANI BORKMAN (nasłuchuje, oczy jéj jaśnieją radością i szepcze mi­mowolnie). Erhard! Nareszcie! (Podnosi się i wygląda przez okno, pod­nosząc firankę. Potém siada uradowana znowu na kanapie i bierze robotę. Po chwili wchodzi pokojówka drzwiami z prawéj strony, niosąc na tacy bilet wizytowy).
PANI BORKMAN (szybko). Panicz przyjechał nareszcie?
POKOJÓWKA. Nie, proszę pani, tylko przyjechała jakaś pani.
PANI BORKMAN (kładąc robotę). Ach, pani Wilton.
POKOJÓWKA (zbliżając się). Nie, to jakaś obca pani.
PANI BORKMAN (wyciąga rękę po bilet). Dajże. (Czyta nazwisko; pod­nosi się szybko i patrzy zdziwiona w oczy służącej). Czy jesteś pewna, że ten bilet przysłany jest dla mnie?
POKOJÓWKA. Tak jest, proszę pani, tak zrozumiałam.
PANI BORKMAN. Czy ta pani powiedziała, że się chce ze mną wi­dzieć?
POKOJÓWKA. Tak proszę pani.
PANI BORKMAN (krótko, z postanowieniem). Dobrze, powiedz że, je­stem w domu. (Pokojówka otwiera drzwi przybyłéj i wychodzi).