Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/744

Ta strona została przepisana.

PANI BORKMAN (Z wymuszoną grzecznością do pani Wilton). Jeśli pani łaskawa tu wieczór przepędzić, to...
PANI WILTON. Serdeczne dzięki, ale jesteśmy zaproszeni gdzie indziéj. Oczekują nas u adwokata Hinkela.
PANI BORKMAN (patrząc na nią). Nas? O kim pani mówi?
PANI WILTON (śmiejąc się). Właściwie, mówię tylko o sobie, ale panie Hinkel prosiły umie, ażebym przyprowadziła z sobą młodego pana Borkmana, gdybym go przypadkiem spotkała.
PANI BORKMAN. I jak widzę, tak się stało.
PANI WILTON. Tak się szczęśliwie zdarzyło, że przyszedł do mnie, rozmówić się o małą Frydę.
PANI BORKMAN (sucho). Słuchaj, Erhardzie, nie wiedziałam dotąd, że znasz się z tym domem — Hinkelów.
ERHARD (niecierpliwie). Bo téż właściwie ich nie znam (z większą niecierpliwością, tłómacząc się). Ty wiesz najlepiéj, mamo, jakich ludzi znam, a jakich nie znam.
PANI WILTON. Cóż znowu? Z tym domem poznać się łatwo, są to weseli, gościnni ludzie, polno tam młodych kobiet.
PANI BORKMAN (z przyciskiem). O ile znam mego syna, nie jest to właściwe dla niego towarzystwo.
PANI WILTON. O mój Boże, droga pani, on przecież także jest młody.
PANI BORKMAN. Tak, na szczęście jest młody.
ERHARD (powstrzymując niecierpliwość). Mamo! rozumie się samo przez się, że dziś wieczór u tych Hinkelów nie będę, Zostanę, naturalnie, z tobą i ciocią Ellą.
PANI BORKMAN. Wiedziałam o tém dobrze, drogi Erhardzie.
ELLA RENTHEIM. Ależ ja nie chcę stawać ci na przeszkodzie.
ERHARD. Droga ciociu, i mowy o tém być nie może (spogląda niepewny na panią Wilton). Jakże to jednak zrobić? Czy to będzie właściwe? Pani już przyrzekła — w mojém imieniu.
PANI WILTON (wesoło). Dzieciństwo! Dlaczegóżby to nie było właściwe? Gdy będę tylko w tym jasnym, świątecznym salonie — sama i opuszczona — wtedy przeproszę ich w pana imieniu.
ERHARD. Skoro pani uważa, że to uchodzi, to...
PANI WILTON (niedbale). Och, ja już tyle razy obiecywałam i wymawiałam się potém, kiedy szło o mnie, a pan miałby swoję ciotkę porzucić właśnie w chwili przyjazdu. Fi! panie Erhardzie, czy to tak syn powinien postąpić?
PANI BORKMAN (niemile dotknięta). Syn?
PANI WILTON. No, to powiedzmy wychowanek.
PANI BORKMAN. Na to zgodzić się muszę.