BORKMAN. Bo chce się wydostać na światło dzienne i służyć ludziom. (Chodzi po pokoju wciąż z rekoma założonemi na plecach.
FRYDA (Siedzi chwilę w milczeniu jakby czekając. Potém spogląda na zegarek i podnosi się). Przepraszam pana bardzo, ale niestety, muszę odejść.
BORKMAN (zatrzymując się przed nią). I dlaczegoż tak wcześnie?
FRYDA (zbierając nuty do teki). Muszę. (Widocznie pomieszana). Jestem na dziś wieczór zamówiona gdzieindziéj.
BORKMAN. Gdzieś na wieczór?
FRYDA. Tak jest.
BORKMAN. I tam da się pani słyszéć?
FRYDA. (przygryzając sobie wargi). Nie. Mam grać do tańca.
BORKMAN. Tylko do tańca?
FRYDA. Tak, chcą po kolacyi tańczyć.
BORKMAN (patrzy na nią czas jakiś). Czy pani chętnie gra do tańca, w obcych domach?
FRYDA (kładąc okrycie). Chętnie, gdy mam zamówienie, bo zawsze coś zarobię.
BORKMAN (badawczo). Czy pani o tém tylko myśli, grając do tańca?
FRYDA. Najczęściej myślę o tém, że to ciężka dola, nie módz saméj brać udziału w tańcach.
BORKMAN (przytakując). To właśnie wiedziéć chciałem. (Przechadza się niespokojnie). Tak, tak, samemu nie brać udziału, to rzecz najcięższa. (Staje przy niej). Masz jednak to, panno Frydo, co wszystko inne równoważy.
FRYDA (patrząc na niego pytająco). Cóż to takiego, proszę pana?
BORKMAN. Masz w duszy dziesięć razy tyle muzycznego poczucia, co całe tańczące towarzystwo, razem wzięte.
FRYDA (uśmiecha się wymijająco). Ja przecież tego nie jestem pewna.
BORKMAN (podnosząc polec, ostrzegająco). Nie będziesz pani przecież tak ograniczoną, by wątpić o sobie.
FRYDA. Ależ, mój Boże! Cóż przyjdzie z tego, o czém nikt nie wie?
BORKMAN. Dość, by człowiek sam o tém wiedział. Gdzież pani będzie grać dziś wieczór?
FRYDA. U adwokata Hinkela.
BORKMAN (podnosi na nią nagle oczy oburzone). Hinkel, mówisz
pani?
FRYDA. No, tak.
BORKMAN (z ucinkowem śmiechem). Więc ten człowiek miewa gości? Mógł nakłonić ludzi, by u niego bywali?
FRYDA. Przecież bywa tam mnóstwo osób, tak słyszałam od pani Wilton.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/750
Ta strona została przepisana.