BORKMAN. Ja także. Przez te pięć nieskończonych lat w celi — i gdzieindziéj; miałem na to dość czasu, a przez te ośm lat w sali na górze, czasu miałem jeszcze więcej. Całą tę sprawę znowu pojąłem, rozważyłem nanowo — sam przed sobą. I raz po raz podejmowałem ją znowu. Byłem swoim własnym oskarżycielem, swoim własnym obrońcą i swoim własnym sędzią... Byłem tak bezstronny, jak nikt-by nim nie był—to mogę zaręczyć. Tam na górze, chodząc po sali, roztrząsałem każdy mój krok pojedyńczo aż do głębi. Przyglądałem mu się z każdej struny, z bezwzględnością, bezmiłosiernie, jakby żaden adwokat uczynić nie mógł, a zawsze dochodzę do tego rezultatu, że przewiniłem jedynie przeciwko samemu sobie.
PANI BORKMAN. A przeciwko mnie nie? i przeciwko twemu synowi?
BORKMAN. Ty i on należycie do mnie, mówię o was, mówiąc o sobie.
PANI BORKMAN. A owe setki innych, których, jak mówią ludzie, spowodowałeś ruinę?
BORKMAN (zapalając się). Posiadałem potęgę i był ku temu niepowstrzymany popęd w głębi méj istoty! Po całym kraju leżały spętane miliony, w głębinach ziemi, we wnętrznościach gór i wołały na mnie, domagały się wyswobodzenia! Ale nikt inny ich nie słyszał, ja tylko jeden.
PANI BORKMAN. O, tak, ku napiętnowaniu nazwiska Borkmanów.
BORKMAN. Chciałbym wiedziéć, czy inni, gdyby mieli siłę po temu, nie postąpiliby tak samo, jak ja.
PANI BORKMAN. Nikt, nikt prócz ciebie nie byłby tego uczynił!
BORKMAN. Może i nie, ale to dlatego, że nie miałby moich zdolności. A gdyby to nawet kto uczynił, to nie miałby przed oczyma moich celów. Działanie jego więc byłoby odmienne. Krótko mówiąc... wydałem na siebie wyrok uniewinniający.
ELLA RENTHEIM (miękko i prosząco). Ach! czy możesz tak twierdzić z pewnością?
BORKMAN (skłaniając głowę). Uniewinniłem sam siebie w téj sprawie, ale teraz muszę być własnym oskarżycielem.
PANI BORKMAN. Do czego to zmierza?
BORKMAN. Tam na górze zmarnowałem ośm niepowrotnych lat życia. Tegoż dnia, w którym odzyskałem wolność, powinienem był zstąpić do rzeczywistości — tak, do nieubłaganej, wolnej od marzeń rzeczywistości. Trzeba mi było znowu zacząć pracę od podstaw i dźwignąć się ku wyżynom — dźwignąć stokroć wyżéj niż wprzódy, pomimo wszystko, co mi stało na drodze.
PANI BORKMAN. Ach! byłoby to znowu to samo, zaręczam.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/771
Ta strona została przepisana.