Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/772

Ta strona została przepisana.

BORKMAN (wstrząsa głową i patrzy na nią z pewném lekceważeniem). Na świecie niema nic nowego, ale co się raz stało, nie powtarza się przecież. Oczy tylko inaczéj patrzą na wypadki, oczy noworodka przeinaczają stare fakty (zmieniając ton). Ale ty tego nie rozumiesz.
PANI BORKMAN (krótko). Nie, nie rozumiem.
BORKMAN. Taka to już na mnie klątwa, że nie rozumiała mnie nigdy żadna żywa istota.
ELLA RENTHEIM (patrząc na niego). Czy nigdy?
BORKMAN. Oprócz jednej może, dawno, bardzo dawno, wówczas gdy mi się zdawało, że nie potrzebuję tego, by mnie rozumiano.
A potém już nikt. Nie miałem nigdy nikogo czujnego, coby gotów był na mnie zawołać, jak dzwon poranny, wzywać do nowéj, śmiałéj roboty, nikogo, coby mnie przestrzegł, abym nie popełnił czegoś niepowrotnego.
PANI BORKMAN (śmieje się ironicznie). Czy tak? Chyba to było ci przez kogoś podpowiedziane.
BORKMAN (ze wzrastającym gniewem). Tak, gdy cały świat mi urąga i staje przeciw mnie, nazywając człowiekiem zgubionym, przychodzą na mnie takie chwile, iż blizki jestem sam temu uwierzyć (podnosząc głowę w górę). Wówczas podnosi się zwycięsko z głębi mojej istoty własne przekonanie i ono mnie uniewinnia.
PANI BORKMAN (patrzy na niego twardo). Dlaczegoś nigdy nie zwrócił się do mnie po to, co nazywasz zrozumieniem?
BORKMAN. Na cóżby się zdało, choćbym się do ciebie zwrócił?
PANI BORKMAN (robi ręką wzbraniający się ruch). Kochałeś jedynie samego siebie. Oto co leży na dnie całéj sprawy.
BORKMAN (dumnie). Kochałem się w potędze...
PANI BORKMAN. O tak, w potędze!
BORKMAN. W potędze, która pozwoliłaby mi uszczęśliwiać ludzi wkoło siebie.
PANI BORKMAN. Było niegdyś w twojéj mocy, mnie szczęśliwą uczynić. Czyś to zrobił?
BORKMAN (unikając jej wejrzenia). Przy rozbiciu okrętu niejeden tonie.
PANI BORKMAN. A twój syn! Czyś użył dla niego swojéj potęgi, czyś pomyślał o tém, by on był szczęśliwy?
BORKMAN. Ja go nie znam.
PANI BORKMAN. Masz słuszność, nie znasz go wcale.
BORKMAN (twardo). O to starałaś się ty, jego matka.
PANI BORKMAN (patrzy na niego i mówi wyniośle). Nie wiesz, o co ja się starałam.
BORKMAN. Ty?
PANI BORKMAN. Tak, ja, ja sama.