Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
AKT IV.
Salon, wychodzący na ogród w domu radcy handlowego.

(Stół do roboty jest odsunięty, czas burzliwy, ściemniać się zaczyna, a podczas pierwszéj sceny ściemnia się zupełnie. Służący zapala żyrandol, służące znoszą doniczki kwiatów, lampy, świece, które stawiają na stołach i konsolach. Rummel we fraku, rękawiczkach, białym krawacie stoi na środku, wydając rozkazy).
RUMMEL (do służącego). Zapalaj co drugą świecę, Jakóbie, ażeby pokój nie wyglądał zbyt świątecznie, bo to ma być niespodzianka. A te wszystkie kwiaty? No tak... Niech zostaną... Wszakże mogły stać tu zawsze. (Bernick wychodzi ze swego pokoju).
BERNICK (we drzwiach). Co to wszystko znaczy?
RUMMEL. Ach! to ty!.. Szkoda (do służby). Możecie teraz odejść. (Służący wychodzą drzwiami w głębi na lewo).
BERNICK (zbliżając się). Cóż to znaczy?
RUMMEL. Znaczy, że przyszła dla ciebie wspaniała chwila. Miasto wyprawia dziś serenadę najznakomitszemu ze swych obywateli.
BERNICK. Co mówisz?
RUMMEL. Serenadę z muzyką. Chcieliśmy wszyscy wziąć pochodnie, ale to niepodobna przy tak burzliwym czasie, będziemy więc illuminować, a gdy to gazety opiszą, będzie równie dobrze wyglądać.
BERNICK. Słuchaj, ja nie chcę o tém nic wiedziéć.
RUMMEL. To już napróżno, będą tu za pół godziny.
BERNICK. Czego-żeś mi tego wcześniéj nie powiedział?
RUMMEL. Właśnie z powodu, żem się lękał jakiego oporu z twéj strony, więc spiskowałem z twoją żoną i ona to pozwoliła mi tu trochę pogospodarować, sama zaś zajmie się chłodnikami.
BERNICK (nasłuchując). Co to? Czy już idą? Zdaje mi się, że słyszę śpiewy.
RUMMEL (we drzwiach od ogrodu). Śpiewy? Ach! to Amerykanie. Pewno holują „Gazelę”.