Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/80

Ta strona została skorygowana.

BERNICK. Odpływa! Tak... Nie, nie róbcie tego dzisiaj... Jestem cierpiący.
RUMMEL. Rzeczywiście źle wyglądasz, ale musisz zebrać siły. Do licha! musisz zebrać siły. Gdybyś ty wiedział, jak krzątaliśmy się ja, Wiegeland i Altstedt, żeby całą uroczystość urządzić! Musimy zmiażdżyć naszych przeciwników, tym dowodem powszechnego szacunku. W mieście szerzą się jakieś pogłoski. Niepodobna dłużéj taić tych wielkich zakupów. Musisz dziś wieczór jeszcze przemówić, wśród śpiewów, brzęku szklanic, w podnieceniu świątecznego nastroju, uwiadomić współobywateli, na coś się odważył dla dobra społeczeństwa. W tak uroczystym momencie jak ten, który przeczuwam, można u nas dokazać rzeczy niesłychanych. Tylko trzeba umiéć skorzystać z chwili; inaczéj wszystko na nic.
BERNICK. Tak, tak, tak...
RUMMEL. Szczególniéj téż, gdy idzie o wyjaśnienie rzeczy tak drażliwych. Dzięki Bogu przy twojém nieskazitelném imieniu, można się na to ważyć, ale i my porozumiéć się musimy. Hilmar napisał pieśń na twoję cześć. Zaczyna się bardzo pięknie: „W górę wznieśmy sztandar ducha”, a wikary Rohrland, ma miéć stosowną mowę. Naturalnie musisz mu odpowiedzieć.
BERNICK. Dziś wieczór nie jestem w stanie. Czybyś ty nie mógł...
RUMMEL. Niepodobna gdybym chciał nawet. Mowa będzie naturalnie zwróconą do ciebie. Może téż i do nas wypowiedzą słów parę. Porozumiałem się już w tym względzie z Altstedtem i Wiegelandem. Sądzimy, żeś ty powinien odpowiedziéć okrzykiem na cześć naszego towarzystwa. Altstedt doda słów kilka o jego wpływie na wszystkie warstwy społeczne, Wiegeland znów krótko przemówi o konieczności, ażeby moralne podstawy, na których się dziś wspieramy, nie były naruszone nowemi przedsiębiorstwami. Ja zaś zwrócę się do kobiet, których skromniejsze działanie ma także wielkie społeczne znaczenie. Ale ty nie słuchasz.
BERNICK. Tak... to jest... Powiedz mi, czy morze jest bardzo groźne?
RUMMEL. Aha! lękasz się o „Palmę”... Jest dobrze zaasekurowana.
BERNICK. Tak, jest zaasekurowana, jednak...
RUMMEL. I w wybornym stanie, a to najważniejsze.
BERNICK. Hm! Chociażby nawet statek został uszkodzony, to jeszcze nie racya ażeby ludzie potonęli... Statek i ładunek mogą zginąć... Można kufry i papiery ut...
RUMMEL. Do dyabła! Komuż zależy na kufrach i papierach?
BERNICK. Nie zależy... nie, nie, ja tylko chciałem powiedzieć... Słuchaj... Śpiewają znowu.
RUMMEL. To na „Palmie”; (Wiegeland wchodzi z prawéj strony).