Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/84

Ta strona została skorygowana.

JAN. Niéma już czasu do stracenia. Żegnaj, Lono. Dzięki za twoję miłość. Żegnaj, Marto. Tobie także dzięki za wierną przyjaźń.
PANNA BERNICK. Żegnaj, Janie, żegnaj, Dino. Bądźcie razem szczęśliwi. (Obiedwie z panną Hessel patrzą na Jana i Dinę, którzy szybko oddalają się przez ogród. Panna Hessel zamyka za niemi drzwi i zapuszcza storę).
PANNA HESSEL. Same więc pozostałyśmy, Marto. Tyś utraciła ją, a ja jego.
PANNA BERNICK. Ty... jego?
PANNA HESSEL. Ach! ja go tam już prawie straciłam. Chciał stanąć o własnéj sile, dlatego to wmówiłam mu, że zatęskniłam do kraju.
PANNA BERNICK. Dlatego? Teraz rozumiem, z jakiego powodu wróciłaś. Ale on ciebie znów zapotrzebuje i zawezwie cię.
PANNA HESSEL. Starą przyrodnią siostrę?... Na co mu ona teraz?... Ażeby osiągnąć szczęście, mężczyźni wiele związków rozerwą.
PANNA BERNICK. Prawda! tak czynią zwykle!...
PANNA HESSEL. Ale my będziemy trzymać się razem, Marto.
PANNA BERNICK. Czémże mogę być dla ciebie?
PANNA HESSEL. Możesz być wszystkiém... My przybrane matki.. utraciłyśmy obiedwie nasze dzieci. Jesteśmy teraz same.
PANNA BERNICK. Tak, same. I dlatego wiedz wszystko... Kochałam go...
PANNA HESSEL. Marto! (chwyta ją za rękę). Czy to prawda?
PANNA BERNICK. Treść mego życia zamyka się w tych słowach. Kochałam, czekałam na niego. Rok po roku miałam nadzieję, że powróci... I powrócił... tylko nie patrzał na mnie.
PANNA HESSEL. Tyś go kochała? A przecież tyś to sama dała mu w ręce szczęście.
PANNA BERNICK. Więc dlatego, żem go kochała, nie miałam dać mu szczęścia? Tak jest, kochałam go. Od dnia wyjazdu on był całém mojém życiem. Pytasz może, czy miałam powody do nadziei? Tak sądziłam, może i słusznie.. Ale gdy powrócił!.. zdawało się, że o wszystkiem zapomniał. Nie widział mnie nawet.
PANNA HESSEL. Dina przesłoniła cię, Marto.
PANNA BERNICK. I dobrze się stało. Gdy wyjeżdżał, byliśmy w jednym wieku. Kiedym go znów zobaczyła.. zrozumiałam jasno, żem była dziesięć lat od niego starszą. On żył w słonecznej atmosferze, młodość i zdrowie wciągał w siebie z każdym oddechem; ja zaś siedziałam tutaj i przędłam, przędłam...
PANNA HESSEL. Nić jego szczęścia.
PANNA BERNICK. Tak, była to nić złota, bez śladu goryczy. Nieprawdaż, Lono? byłyśmy obie dla niego dobremi siostrami.