ALTSTEDT (tak samo). Sprzątnąć nam to z przed nosa!
WIEGELAND. Na szatana! Biada mi! Cóż-em powiedział!
TŁUM (zewnątrz). Wiwat! wiwat! wiwat!
BERNICK. Uciszcie się, panowie. Nie mam prawa do tych okrzyków, bo tego postanowienia nie uczyniłem odrazu. Miałem zamiar wszystko dla siebie zachować. Mam bowiem przekonanie, że ta własność najlepiéj opłaciłaby się, będąc w jedném ręku. Macie przecież wolny wybór, ale jeżeli chcecie, jestem gotów zarządzać nią wedle moich planów.
GŁOSY. Tak! tak!
BERNICK. Wprzód jednak, moi współobywatele dobrze poznać mnie muszą. Niech każdy wówczas osądzi, na czém polegać będą owe nowe czasy, które od dziś zacząć się mają. Dawne, ze swemi udawaniami, kuglarstwem, próżnością, kłamliwą uczciwością i marnemi względami niech staną otworem, jak muzeum ku powszechnéj nauce; a do tego muzeum — nieprawdaż, panowie — darujemy tak serwis do kawy, jak puhar, album i moralne przepisy, pięknie oprawne na welinie.
RUMMEL. Naturalnie.
WIEGELAND (mruczy). Skoroście wszystko inne zabrali...
ALTSTEDT. Bądźcie tak dobrzy...
BERNICK. A teraz następuje mój główny rachunek ze społeczeństwem. Wypowiedziano tu głośno, że opuściły nas dzisiaj zepsute żywioły; otóż ja mogę do tych słów dodać coś, o czém nikt nie wie. Człowiek, o którym była tu mowa, nie sam wyjechał. Towarzyszy mu, ażeby żoną jego zostać...
PANNA HESSEL (głośno). Dina Dorff!
ROHRLAND. Co?
PANI BERNICK. Co mówisz? (wielkie wzburzenie w tłumie).
ROHRLAND. Porzuciła? Uciekła?... z nim... Niepodobna!
BERNICK. Ażeby żoną jego zostać, szanowny panie! Dodam do tego coś jeszcze. (po cichu). Betty! zbierz odwagę i znieś, co teraz nastąpi. (Głośno). Należy skłonić głowę przed człowiekiem, który wspaniałomyślnie przyjął na siebie cudzą winę. Współobywatele!... precz z kłamstwem, omało nie zatruło ono całéj mojéj istoty. Dowiedzcie się wszystkiego. Ja-to przed piętnastu laty byłem tym winowajcą.
PANI BERNICK (drżącym głosem). Ryszardzie!
PANNA BERNICK (tak samo). Ach! Janie!
PANNA HESSEL. Nakoniec odnalazłeś samego siebie. (Milczące zdumienie wśród obecnych).
BERNICK. Tak jest, panowie, jam przewinił, a on kraj opuścił. Zatrzéć kłamliwe pogłoski, które wówczas powstały, dziś już niepodobna. Ja jednak milczałem wobec nich przez lat piętnaście. Czy
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/94
Ta strona została skorygowana.