Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

dziś doprowadzą mnie one do upadku... to niech każdy sam sobie rozważy.
ROHRLAND. Co za grom! Najpierwszy obywatel miasta! (Ciszéj do pani Bernick) Jakże nad panią ubolewam!
HILMAR. Takie wyznanie! No, już muszę powiedziéć...
BERNICK. Dziś nie chcę słyszéć o żadném postanowieniu. Idźcie panowie do domu, ażeby się namyśléć... wejrzéć we własną istotę. Gdy się umysły uspokoją, pokaże się dopiéro, czym stracił lub zyskał. Żegnam panów. Sam muszę jeszcze wiele odpokutować, ale to już jest rzeczą mego sumienia. Dobranoc. Precz z wszystkiemi uroczystemi przygotowaniami! Czujemy wszyscy, że one nie są na miejscu.
ROHRLAND. Nie, z pewnością. (Ciszej do pani Bernick). Uciekła! a zatém nie była mnie godną. (Półgłosem do członków komitetu). Tak, panowie, po tém, co zaszło, sądzę, iż najlepiéj uczynimy, rozchodząc się po cichu.
HILMAR. Jakże tu jednak daléj podnosić duchowy sztandar, który... O! o!

(Wieść rozniosła się szeptem z ust do ust. Niektórzy uczestnicy pochodu rozchodzą się przez ogród. Rummel, Altstedt, Wiegeland odchodzą, zamieniając ciche, ale gwałtowne słowa. Hilmar wysuwa się na prawo. W salonie zostają w milczeniu Bernick, jego żona, siostra, panna Hessel i Krapp).

BERNICK. Betty! czy możesz mi przebaczyć?
PANI BERNICK (spogląda na niego z uśmiechem). Czy wiesz, Ryszardzie, żeś mi teraz dał nadzieję dobréj przyszłości?
BERNICK. Jakto?
PANI BERNICK. Przez wiele lat sądziłam, żem cię niegdyś posiadła, a potém utraciła, ale teraz moim będziesz.
BERNICK (obejmując ją). Betty! jestem twoim. Teraz dopiéro poznałem cię prawdziwie przez Lonę. Ale niechże Olaf tu przyjdzie.
PANI BERNICK. Zaraz go będziesz miał... Panie Krapp! (Mówi z nim po cichu w głębi. Krapp wychodzi do ogrodu. Tymczasem pogaszono wszystkie światła i transparenty na przeciwległych domach).
BERNICK (półgłosem). Dzięki ci, Lono; uratowałaś to wszystko, co najlepszego było we mnie i dla mnie.
PANNA HESSEL. Tego tylko pragnęłam.
BERNICK. Tak... albo nie? Nie mogę cię zrozumieć.
PANNA HESSEL. Hm!
BERNICK. Więc niéma w tobie nienawiści? Nie szukasz zemsty? Dlaczegożeś powróciła?
PANNA HESSEL. Stara miłość nie rdzewieje.
BERNICK. Lono!