Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

PANNA HESSEL. Gdy Jan opowiedział mi, jak rzeczy stały, przysięgłam sobie, że bohater mojéj młodości musi żyć w prawdzie — swobodny.
BERNICK. Czyż ja zasłużyłem na to?
PANNA HESSEL. My, kobiety, nie pytamy o zasługę, Ryszardzie.

(Auler z Olafem wchodzą przez ogród).

BERNICK (idąc naprzeciw). Olaf!
OLAF. Ojcze! ja tego już nigdy nie zrobię!
BERNICK. Nie uciekniesz?
OLAF. Obiecuję to, ojcze!
BERNICK. A ja ci obiecuję, że nigdy nie będziesz miał do tego powodu. Od dnia dzisiejszego chcę, żebyś wzrastał nie jako dziedzic mych życiowych zadań, ale jak człowiek, który je sam sobie wytknąć powinien.
OLAF. Więc ja mogę zostać tém, czémbym pragnął?
BERNICK. Możesz.
OLAF. Dzięki ci, ojcze!... tylko słuchaj... ja nie chcę być podporą społeczeństwa.
BERNICK. Tak? I dlaczegoż-to?
OLAF. O... ja myślę, że to musi być bardzo nudne.
BERNICK. Będziesz porządnym chłopcem, Olafie, a nad to, co Bóg da. — Ach! ty tutaj, Aulerze?
AULER. Wiem, panie radco... jestem oddalony.
BERNICK. Zostaniemy z sobą, Aulerze, przebacz mi...
AULER. Jakto? Przecież statek dziś nie odpłynął?
BERNICK. I jutro także nie. Dałem ci za krótki termin. Trzeba z gruntu naprawić „Gazelę”.
AULER. To się zrobi panie, radco... nawet za pomocą nowych maszyn.
BERNICK. Tak będzie dobrze, Aulerze. Gruntownie i uczciwie. Wiele u nas rzeczy wymaga gruntownéj i uczciwéj naprawy. A teraz dobranoc!
AULER. Dobranoc, panie radco... i dziękuję, dziękuję, dziękuję! (wychodzi na prawo).
PANNA HESSEL. No, więc już wszyscy poszli.
BERNICK. Jesteśmy sami. Moje nazwisko nie jaśnieje już na transparencie. Światła w oknach pogasły.
PANNA HESSEL. Czy pragniesz, ażeby je znów zapalono?
BERNICK. Za nic! Gdzież ja zaszedłem! zadrżelibyście ze zgrozy, gdybyście się tego domyślali. Teraz jest mi tak, jak gdybym po zatruciu powrócił do zmysłów i spokoju. Czuję to, mogę być jeszcze młodym i zdrowym. Chodźcie bliżéj... przytulcie się do mnie. Chodź