Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/111

Ta strona została przepisana.
— 107 —

Przyjeżdżał, mieszał się w wir wesołego życia tutejszej hulaszczej Polonii, pieniądze rzucał całemi garśćmi, pił, hulał, wszytkich prowadził na boom, wreszcie wycieńczony, złobuzowany — znikał.
Legendowe opowiadania chodziły o nim po New Yorku, a szczególniej u „Matki“.
Jedni mówili, że był bogatym farmerem i posiadaczem tysięcznych stad owiec i bydła rogatego na dalekim Zachodzie; inni zapewniali najbardziej stanowczo, iż własnością jego są ogromne i nadzwyczaj obfite kopalnie złota w Kalifornii czy też może w Colorado. Jeszcze inni (ci największą obdarzeni fantazyą) mniemali, że mógł on być z równą szansą uczestnikiem bandy, łupiącej pociągi kalejowe w New Mexico, jak i moonshiner’em w Arizonie.
Nikt nic pewnego o nim nie wiedział.
To fakt niewątpliwy, że gdy przyjeżdżał do New Yorku, pierwszy jego krok był do „Matki“.
A tam już 5ciodolarówki zaczynały fruwać, jak wróble....
To też łatwo zrozumieć sensacyę, jaką wywoła wieść o ukazaniu się Morskiego, pośród hrabiów, którzy potrafili żyć po pięć lat na kredyt u “Matki” i galicyjskich doktorów prawa, w których egzystencyi butelka mrożonego szampana stanowiła — początek nowej epoki.