Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/112

Ta strona została przepisana.
— 108 —

Oto i Morski.
U kazał się teraz w progu basementu „Polskiej Restauracyi”, Jest to człowiek wysoki o atletycznej postaci. Ma wygląd dawnego żołnierza. Może mieć lat 50 lub więcej. Twarz czerwona, oczy podkrążone fałdami zmarszczek, nos purpurowy prawie (widocznie od nadużycia trunków); nosi siwe wąsy i siwą brodę w formie wachlarza. Twarz, a szczególniej oczy bardzo ruchliwe. Wogóle w wyrazie twarzy coś niemiłego i niepokojącego.
Szedł, utykając; na jedną nogę był kulawy.
Morski stanął pośrodku izdebki restauracyjnej — i wzniósłszy sękaty kij do góry, wywinął nim młynka. Potem salutował tym samym kijem do ramienia.
Widocznie był już niezupełnie trzeźwy.
— Jak się mata, chłopcy? — wołał.
— Zdrowo, ojczulu.... — odpowiadali wszyscy.
— A pójdziewa na boom?
— Co nie mamy iść!....
Morski znów wywinął młynka w powietrzu.
— A no to pójdziewa.... A na rozgrzewkę najpierw ponczyku... Gdzie sa ta „Matula”?
„Matka” tymczasem już i sama pokazała się w progu kuchni.