Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/144

Ta strona została przepisana.
— 140 —

niósł brwi odwierć łokcia w górę) prosi go bardzo o łaskawą pomoc dla panny Ślaski, jego rodaczki, w pewnych jej poszukiwaniach. Następnie zabrała głos Jadwiga. Mówiła po polsku, a nasz Dziczyński mocno się zdziwił, że tak dystyngowana osoba mówi — tak wulgarnym językiem. W paru słowach objaśniła mu, o co jej idzie, Chce znaleźć Julię Cybik
— Cybik, Cybik? — powtarzał Dziczyński — acha. Toć to będzie, pewnikiem, nasza stara Cybiczka.... I co pannusia może mieć za interes do tej głupiej baby?
— Więc mieszka tu kobieta tego nazwiska? — pytała głęboko wzruszona.
O yes, mie....
W tej chwili wicher, szalejący na zewnątrz, z nową gwałtownością wstrząsnął domem grocernika, aż w „parlorze” na kominku zabrzęczały stojące tam drobnostki; zarzechotał znowu grom — i nagle padł z głośnym trzaskiem, widać nieopodal, piorun. Wyraz „mieszka” przerwał się w połowie na ustach Dziczydakiego, zbladł on i skreślił na czole znak Krzyża św. Reporter i Jadwiga siedzieli także nieruchomi.
Dopiero po chwili wrócono do przerwanej rozmowy.
— Piekielne powietrze! — zauważył Dziczyński, a potem dodał: — Tać prawda.... prawda..... Najstarszą chyba babunią jest pośród nas ona Cybiczka.... Mieszka ztąd o dwa