Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/15

Ta strona została przepisana.
— 11 —

dwiga ilasta wiedziała to i owo tylko z opowiadania owych krewnych, państwa Biechońskich.
Oni zastępowali jej rodziców.
Byli to ludziska wielkiej zacności. Stanisław Biechoński pełnił obowiązki urzędnika skarbowego pruskiego — bo w owych czasach Polakom pozwalano jeszcze zajmować w Prusach korzystniejsze stanowiska urzędowe. W r. 1865, kiedy do Biechońskich schroniła się nieboszczka pani klaska z maleńką Jadzią, on urzędował jeszcze w Poznaniu. Tam również w końcu roku 1867 zakończyła życie, dotknięta jakimś nagłym ciosem, żona powstańca. Wkrótce potem, jeszcze przed wojną francuzką 1870 r. władze przerzuciły Biechońskiego — na lepszą nawet posadę — na północ państwa do Szlezwigu, po r. 1871 aż do Hamburga.
Tam już pozostał do zgonu, który nastąpił przed trzema laty.
W mimowolnej tej wędrówce po obszarach państwa niemieckiego, towarzyszyła Biechońskim najpierw Jadzia, potem gdy podrosła, zwana panną Jadwigą. Sami bezdzietni, umiłowali ją, jak dziecię własne. Stary radca Biechoński kochał ją nad życie — pieścił — i nieinaczej nazywał, jak „swoim małym ministrem”. Bo też mała Jadzia, nad wiek swój była zawsze rozumną i pojętną. Uczyła się łatwo — i w 17ym roku życia, po ukończeniu pensyi