Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/165

Ta strona została przepisana.
— 161 —

W drugim z kolei większym pokoju tego małego domku, który widocznie służy zarazem za pracownię szwaczki (świadczą o tem dwie maszyny, manekin do sukien i parę innych przedmiotów) i jadalnię (dowodem cztery nakrycia i waza na stole), znajdujemy w tej chwili cztery osoby: dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Wszystkie cztery już znamy.
Są to Mania i Połubajtys, Szczepan i Jadwiga.
Szczepan i Jadwiga dopiero co przybyli z kościoła. Połubajtys siedzi pod oknem, kończąc czytać jakąś gazetę, a kwiatki bzu, ciekawie zaglądające z poza okna, trącają go w czoło i w płowe włosy, jak gdyby mu chciały na coś zwrócić uwagę. Mania, weselsza i milsza, niż kiedykolwiek, o kształtach pełnych i zaokrąglonych, w domowej sukience, przy białym fartuszku, krząta się żwawo około obiadu.
Nie jest już zresztą panną Manią Horodyńską: od 8miu miesięcy nosi nazwisko pani Połubajtys.
Ztąd pewne zmiany.
I w postaci Jadwigi, od czasu, gdy ją widzieliśmy po raz ostatni w Cleveland, O., nastąpiła zmiana wewnętrzna i zewnętrzna. Strój jej, czyściutki zresztą i gustowny, nie jest teraz tak wykwintnym i eleganckim, jakim był dawniej; rzekłbyś dama przebrała się za robotnicę. I twarz sieroty była przeobrażona. Ze-