Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/167

Ta strona została przepisana.
— 163 —

Jeden z pieczęcią pocztową z New Orleans, La., wzięła z pośpiechem Jadwiga. Trzeci odłożył na bok Szczepan, mówiąc:
— To z New Yorku, od Gryzińskiego dla mnie.
Połubajtysowie mieli najwięcej do czytania. To też Litwina brała ochota do odłożenia obiadu i wzięcia się do lektury listów, ale Manieczka ze świętem oburzeniem młodej gospodyni, której zupa już stygnie, a pieczeń schnąć zaczyna, zaprotestowała głośno przeciwko wszelkim tego rodzaju zamiarom.
— Najpierw obiad, później dopiero czytanie!
Przywykła tu sobie rządzić despotycznie, a źródłem tego despotyzmu była miłości przyjaźń tych, którzy ją otaczali.
Wezwanie jej poskutkowało.
Jadwiga zdjęła czarny, zaledwo paru kwiatkami przystrojony kapelusz — i przygładziła włosy. Homicz postawił w kącie pokoju laskę. Wszyscy odłożyli na bok listy. Zajęto miejsca przy stole, Połubajtys położył na szerokich ramionach znak Krzyża św.; odsapnął, siadł — i wszyscy zaczęli jeść.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tymczasem słówko odpowiedzi na słuszne zapytanie czytelników:
— Co za dziwne losy rzuciły naszych czworo bohaterów tutaj, pośród gór Alleghanów,