Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/17

Ta strona została przepisana.
— 13 —

Po osuszeniu łez i boleści po zgonie najpoczciwszego z ludzi, dwie kobiety, starsza, nieporadna, nie wiedząca co czynić i młoda, energiczna, jasno patrząca w przyszłość, odbyły naradę. Jadzia, dziecko zaledwo 17 letnie, odrazu przekonała ciotkę, że sposób i stopę życia zmienić muszą. Skromna emerytura zastępowała wysoką pensyę. Kapitalik Biechońskich był już w ¾ zjedzony. Skromny fundusz Jadzi ruszonym być nie mógł, bo przecież na nim opierała się jej przyszłość.
— Pracować musimy! — rzekła tedy Jadzia.
A ciotka jej, stare dziecko, nieopatrzne, niedoświadczone, nie rozumiejące twardych walk życia, aż ręce załamała.
— Jakże to będzie? — pytała z trwogą.
— Ot tak, cioteczko — wołała w odpowiedzi Jadwiga, pokrywając pocałunkami siwą głowę Biechońskiej — Wyjedziemy ztąd najprzód.... Porzucimy ten obrzydliwy, brudny, szwabski Hamburg, osiądziemy śród swoich, w Poznaniu.... Ja zostanę tam nauczycielką, a nie, to sklepową lub buchalterką. Dorobię w ten sposób to, co nam zbraknie do budżetu.. a ciocia będzie gospodarowała w domu.
I stało się, jak powiedziała.
Zamieszkały w Poznaniu. Pracowały, a właściwie mówiąc, pracowała Jadwiga. Stara ciotka — złote serce — bezradną była w naj-