Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/173

Ta strona została przepisana.
— 169 —

statniej nitki amerykańskie oszusty.... Dajcie tylko rachunek, to się ureguluje, co trzeba, a potem pójdziemy precz. A pamiętajcie, że swoje prawo, na kogo się patrzy, znajdziemy. Poszukamy i was i tamtego waszego adwokata.... Złych Pan Bóg pokarze. Połubajtysów złamać nie tak łatwo, jak myślicie: karki mają za twarde; niedźwiedzie są litewskie. Procesować się będą choćby do sądnego dnia. I Ameryka też nie las.
Mówił powoli, a rudy oszust słuchał go z uwagą.
— Obaczymy, braciaszku — kończył Litwin — kto mocniejszy: Pan Bóg czy pan Rymsza....
Na twarzy jego, gdy mówił, malował się spokój, ale razem i zaciętość nieprzejednana.
Zwrócił się teraz do Mani:
— Kuzyneczko — rzekł — pakuj kuferki, jeszcze dziś ztąd wyjedziemy do Pittsburga.
Na widok tego spokoju i rudy Bogusz trochę się uspokoił.... Patrzył tylko na Połubajtysa. Krzyczał i rzucał się, bo myślał, że i oni będą płakali i krzyczeli. Teraz widział, że to zbyteczne — i zamilkł....
W parę godzin potem Mania i Połubajtys wyjeżdżali do Pittsburga.
W wagonie milczeli — oboje. Połubajtys w pugilaresie miał adres pittsburski adwokata Langa i co chwila sprawdzał, czy go nie zgu-