Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/188

Ta strona została przepisana.
— 184 —

kobiety, która mu na dziś była wszystkiem, znajduje się jakaś dziwna tajemnica; że czychają na nią ukryte niebezpieczeństwa, tak groźne, jak to, którego dopiero co z trudem uniknęła, a może nawet o wielokroć groźniejsze; że wreszcie ona, wskutek rozbójniczego na nią zamachu, pozbawioną jest w tej chwili prawie zupełnie funduszów....
To wszystko, zamiast zmartwić, niemal ucieszyło Szczepana.
Najpotężniejsza miłość bywa niekiedy — najgłębszym egoizmem. Tak było i w danym wypadku.
— Będę jej teraz potrzebnym! — mówił do siebie.
„Ma tajemnicę — myślał — nie będzie jej nigdy o nią pytał. Dąży do jakichś celów niezwykłych, będzie jej służył. Grożą jej niebezpieczeństwa, będzie jej bronił. Ma wrogów, pokona ich i zemści się nad nimi. Jest w potrzebie pieniężnej, on będzie dla niej pracował, choćby ręce sobie po łokcie urobił.”
I uśmiech twarz mu rozjaśnił.
Jednocześnie przecież nasunęła mu się na myśl praktyczna strona kwestyi. Jeśli jej ma czem służyć, to najpierw służyćby powinien pieniędzmi. Ile ich ma? Zaledwo coś czterdzieści dolarów. To niewiele, to nic prawie. W Ameryce dolary płyną, jak woda.... Zresztą dla niego to wystarczyłoby może na długo.