Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/195

Ta strona została przepisana.
— 191 —

Włada dobrze paru językami i bądź co bądź mówi po angielsku. W ostatnim razie gotową jest nawet pracować ręcznie. Będzie szwaczką, służącą, jeśli potrzeba. Bądź co bądź, nie zginie!
Gdy Szczepan słuchał tych wyrazów Jadwigi, twarz jego przedłużała się.
A więc nie będzie jej potrzebnym.... ona sama da sobie radę. A potem.... potem, gdy ona zacznie się obracać w innych, lepszych sferach towarzyskich, czyż on, czarny od kurzu robotnik, będzie miał do niej dostęp? czy ona nawet spojrzeć na niego zechce?
— I kiedy mniej więcej pani opuści szpital? — zapytał.
— Zapewne za jaki tydzień.... Nie wiem dobrze. To zależy od doktora!
Rozmawiali jeszcze dłużej. Ona zapytywała, a on odpowiadał szczerze. Chwaliła mu bardzo wzięcie się do pracy — i zapisała sobie nowy jego adres. Powiedziała, że w każdym razie da mu znać, gdy opuści szpital; prosiła, żeby tymczasem już więcej w szpitalu jej nie odwiedzał....
— Masz!.... — pomyślał sobie Szczepan.
Pożegnał się z Jadwigą i odszedł, smutny, osowiały.
Upłynęło 12 dni.
Szczepan pracował i myślał o Jadwidze. Robota była ciężka, ale właśnie ten trud i mo-