Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/201

Ta strona została przepisana.
— 197 —

Weszła znacznie bledsza i smutniejsza, niż za poprzedniem widzeniem się.
Opowiedziała mu w kilku słowach powód opuszczenia domu starej wdowy. „Doprawdy! jakaś fatalność prześladuje mnie w tym Cleveland!” — mówiła. Oto właśnie onegdaj w chwili, gdy jej pracodawczyni, pani Fitzhugb, znajdowała się na jakiejś wizycie, przybył do pokoiku Jadwigi p. Francis Littlejohn — i... prosił o jej rękę. Ta propozycya była dla niej największą niespodzianką... choć teraz dopiero zrozumiała jego postępowanie poprzednie. Zdziwionej do najwyższego stopnia Jadwidze mówił p. Littlejohn, jak ją nad życie kocha, jak od pierwszego wejrzenia uczuł dla niej sympatyę, jak bez niej żyć nie może itd. itd. Patrzyła nań zdumiona i zmieszana....
W tem miejscu jej opowiadania Szczepan nie wytrzymał.
— I co się stało? co? — zapytał gorączkowo.
— Nic wielkiego — odpowiedziała mu głosem spokojnym i smutnym.
Ma się rozumieć, oświadczyła panu Littlejohnowi, że jakkolwiek wysoce jest dla niej zaszczytną jego prośba, przyjąć jej nie może i wychodzić za mąż nie myśli. Zresztą ma pewne zobowiązania. Próżne były dalsze zaklęcia reportera „Leadera”. Odszedł mocno skonfundowany.... Jadwiga zrozumiała od pierw-